czwartek, 25 kwietnia 2013

Przyjaciel, który odszedł to nie przyjaciel.

'Dopóki nie poznałam Ciebie nie wiedziałam, że tak bardzo można chcieć o kogoś walczyć.'

 

 

 

 - I nie  pytaj co u mnie bo pękło, by Ci serce - zaśmiała się, gdy opowiadała przyjaciółce najnowsze wieści.  

- Wszystko w porządku? Masz taki dziwny, cichutki głosik. Zero ciepła, zero emocji. Jesteś kompletnie obojętna na świat. Stało się coś? - zapytała Gabrysia - najlepsza przyjaciółka Lilki. 

- Nie, na prawdę nic. Wszystko jest pod... - przerwała - pod kontrolą - dokończyła.

Nastała głucha cisza. Gabi po chwili powiedziała:

- Za 20 minut będę, czuję, że coś się stało po prostu to wiem. 

Były najlepszymi przyjaciółkami od zawsze. Gabi wiedziała, że coś się stało. Taka przybita Lilka? To znaczyło coś strasznego. Nie myliła się. Gdy weszła do pokoju dziewczyny -zastała ją leżąca na kanapie. Był to dla niej niezły szok. Widywała Liliannę smutną, ale tej wesołej, rozrabiającej i niesfornej duszyczce rzadko się to zdarzało.

- Nadal mam wierzyć, że nic się nie stało? - zapytała Gabryśka.

- No stało, jak widać. Miło z Twojej strony, że jesteś, ale to nie zmienia faktu, że jest beznadziejnie źle - zadrżała.

- No ale.. - przytuliła przyjaciółkę - Lila, ty cała drżysz - wzięła koc leżący za krzesłem, po czym okryła ją.

- No bo.. - plątała się - No bo ja nie wiem, tak mi smutno i ogólnie - zaczęła.

- Bo? - zapytała z pełną powagą Gabrysia.

- No znowu to samo, wiesz pamiętasz Daniela? 

- No tak, trudno zapomnieć.

- No to o niego chodzi - skrzywiła się.

- Co? Nie wierzę ,mów. Co znowu zrobił?- Lila zauważyła zdenerwowanie na twarzy kumpeli.

 

 

- Nic, zupełnie nic.

- Nie broń go, powiedz co zrobił.

Lilce zaczęły do oczu napływać łzy.

- Odszedł, po prostu odszedł - rozpłakała się.

- Odszedł? To chyba lepiej dla Ciebie, był zwykłym frajerem.

- Nie był, cholera Gabi ty nic nie rozumiesz?! Nie odzywa się te cholerne 10 dni.. nic, zupełnie nic. Czuję się taka bezradna, bezbronna, pozbawiona sensu życia. Kocham Cię, jesteś moją przyjaciółką. Dziękuję, że mi chcesz pomóc, że się bardzo starasz, ale on odszedł, tak cholernie za nim tęsknię. Staram się nie myśleć o tej sprawie, ale nie daję mi ona spokoju.   Nawet się nie odezwał, nawet nie zapytał.. był najważniejszy dzień w moim życiu, a jego nie było przy mnie. Obiecał, że będzie zawsze, a po prostu odszedł... - łzy spływały z jej policzka.

-Misia nie rycz, on nie był wart Twojej przyjaźni, wiesz jaki z niego był dupek i egoista.

- Ufałam mu, tak? Nie było go ponad 2 lata. 2 lata wyrwał mi z życia. Zapomniałam o nim, a on? Wrócił. Obiecał, ze będzie, że pomoże. Ale odszedł. Odszedł. I myślałam, że wróci. Głupia byłam, prawda? Pf, głupia jestem. Nic nie warta dziewczyna. Nawet mi nie uwierzył w żadne moje słowo, po prostu zniknął, a nie mam odwagi wyznac jak bardzo za nim tęsknię.

- Ej, głowa do góry. Tak? Daj sobie na luz. Nie był Twoim przyjacielem skoro po prostu odszedł, kiedy wiedział, że ty potrzebujesz pomocy. Teraz musi być tylko lepiej. Obiecuję Ci. Ubierz się ciepło. Pójdziemy na spacer. Twoja mama jakby Cię zobaczyła, byłaby przerażona.

- Rozumiesz mnie? Walczyłam o to, by zapomnieć o najlepszym przyjacielu, który i tak miał mnie w dupie, potem on wrócił, a teraz znowu ma mnie w dupie. Powtórka z rozrywki. 

- Pomyśl logicznie. I nie powtarzaj się. Masz mnie i Filipa - powiedziała - Masz nas. To Ci nie wystarcza? Masz rodziców i super przyjaciółkę, to mało? Nigdy go nie było gdy go potrzebowałaś. Nigdy. Pamiętaj. Zawiódł Cię w każdym momencie. Nie było go, gdy musiałaś odejść z świata, gdy otarłaś się o śmierć i gdy czułaś, że masz anemie. Szczerze na pewno miał to  w dupie. Jest, był i zawsze będzie egoistą.

- Mogłam zginąć, a żyję.. a on nawet by nie wiedział. Jakie to fajne uczucie, gdy masz kogoś najbliższego a ten ktoś nie wie, że mogło Cię nie być. Że żyjesz dzięki cudowi, który spadł z nieba, nie? - chlipała.

- Ogarnij się, dobra? Ogarnij się Lila, błagam Cię. Wiesz jakie mam zdanie na ten temat, wiesz? No właśnie. Skończmy go drążyć, jaki był i jest wszyscy wiedzą. Nie chciał Cię wysłuchać? Jego sprawa. Tak Cię ranił tyle lat, tyle lat mu wybaczałaś, łaziłaś za nim jak mysza i błagałaś a on się śmiał. W każdym ruchu mógł Cię zniszczyć, bo wiedział jaka jesteś krucha. Nie łam się, teraz taka nie jesteś. Jesteś dzielniejsza i to się liczy. Idź naprzód.

- Jednego dnia cholernie tęsknię, drugiego czuję nienawiść, trzeciego zaś pustkę a czwartego smutek. I niby wszystko się ułoży, będzie jak dawniej. Na to trzeba czasu, bo on leczy rany, smutek i ból. Ale on wróci..

- Tak, Lolciu. Wróci gdy tylko zobaczy, że dałaś radę i znowu będzie próbował Cię zniszczyć, ale damy radę. Jak zawsze, obiecuję, a teraz zakładaj płaszcz. Przejdziemy się i wszystko będzie jak dawniej. Nie myśl o nim. Nie dziś. Dziś Twój wielki dzień - za 4 dni skończysz 16 lat. Żyj tym dzieciństwem, kosztuj go. To nie czas na smutki.

- Masz rację - wtuliła się w jej ciepłe ramionka - Jesteś najlepszą  przyjaciółką jaką mogłam sobie zamarzyć. Na prawdę. 

Ubrały się i po 20 minutach znalazły się na zewnątrz. Wiatr dmuchał, a liście.. bujały się na wietrze, niczym ptaki szukające schronienia, przed porywającym wirem. 

 - Jak się czujesz? - zapytała Gabrysia.

- Lepiej, chociaż czuję, jakby za nami szedł. 

- Przestań, nawet o tobie nie pamięta. Nie pamięta założę się. 

- Ale ja to czuję.

- Ignoruj to, to tylko złudzenie, mieszka niedaleko ale na pewno jest zajęty swoim sprawami, które były zawsze ważniejsze od Ciebie. Zawsze przy nim byłaś i oddałabyś za niego życie, a on ma Cię w dupie. Nie jest wart myślenia nawet a wspominania - nie wspomnę.       

- Dobrze, masz rację. Dziękuję.

 

                                                                              ***

23 listopad. Czekała, czekała. Za oknem chlapa. Super urodziny  - myślała wstając z łóżka.

- Sto lat, sto lat ,sto lat! - krzyczeli rodzice.

- Jejku, mamo - tato dziękuję - utuliła ich - nie zdążyłam wstać z łóżka, pamiętaliście..

- A jakby inaczej. Kochana córciu. O tej godzinie się urodziłaś o 6:30.

- Miło, że pamiętacie. Kocham was. Jej, co tam macie? - spojrzała na wielkie pudło.

- To prezent dla Ciebie.. 

Nagle na końcu pudełeczka zobaczyła ogonek.

- Mamo czy ja dobrze widzę? Mamo..

- Tak, to piesek. Lessie, zawsze o nim marzyłaś. Twoje marzenie się spełniło, wszystkiego najlepszego.

- Nazwę go Sezamek, jest taki słodki i miły.- utuliła psa - Teraz ty będziesz przy mnie, mój czworonożny przyjacielu - dodała po wyjściu rodziców.

Dostała masę życzeń , każde pisane z serca. Ciepło jej się robiło na sercu. Około 14 wpadła Lila.

- Stooooooooooooooooooooo lat myszko! - Krzyczała - Ej co robi ten włączony lapek na Twoim biurku? Chyba nie powiesz, że czekasz na wiadomość? ... Jej jaki śliczny.. dostałaś psa? Nie wierzę. Nie wierzę!!!

- Tak, psa. Śliczny, nie? Już go kocham. Tak.. w sumie czekałam. Jeszcze nie wywalił mnie ze znajomych, ani nic więc pewnie wyświetliło mu się, że obchodzę urodziny. Myslałam, że napiszę życzenia. Tylko to. Dziś spełniają się marzenia.

- On zapomniał, albo jego ego mu nie pozwala nie myśl o tym, kaman na spacer. Ja i Filip mamy niespodziankę. Ekstra mega po prostu. Chodź.

- No tak, ok. Już idę. Chodźmy. 

- Idziesz? - spytała się jej niepewnie.

- Tak - powiedziała. I poszły. 


 

//dokończę jutro, dobranoc. :* 

               

 

  

  

   

 

wtorek, 29 stycznia 2013

Hold your breath.


"Miłość jest jak nar­ko­tyk. Na początku od­czu­wasz eufo­rię, pod­da­jesz się całko­wicie no­wemu uczu­ciu. A następne­go dnia chcesz więcej. I choć jeszcze nie wpadłeś w nałóg, to jed­nak poczułeś już jej smak i wie­rzysz, że będziesz mógł nad nią pa­nować. Myślisz o ukocha­nej oso­bie przez dwie mi­nuty, a za­pomi­nasz o niej na trzy godzi­ny. Ale z wol­na przyz­wycza­jasz się do niej i sta­jesz się całko­wicie za­leżny. Wte­dy myślisz o niej trzy godzi­ny, a za­pomi­nasz na dwie mi­nuty. Gdy nie ma jej w pob­liżu - czu­jesz to sa­mo co nar­ko­mani, kiedy nie mogą zdo­być nar­ko­tyku. Oni kradną i po­niżają się, by za wszelką cenę dos­tać to, cze­go tak bardzo im brak. A Ty jes­teś gotów na wszys­tko, by zdo­być miłość. - Paulo Coelho"


CZĘŚĆ I.


        'Znasz tą historie, kiedy serce pęka z bólu, a mimo to musisz stawiać krok na przód, aby przetrwać?'- zanotowała na małej kartce, którą wepchnęła do torby.


Odetchnęła z ulgą. Założyła rękawiczki i wcisnęła niedbale czapkę na głowę. Śnieg prószył mocno. Płatki zostawiały kropelki na jej jasnej cerze. Wracała - załamana. Chciała dojść do domu, ale nie była w stanie. Wieczór przypomniał jej każde wspomnienie, księżyc prześwietlał jej myśli, a gwiazdy śmiały się z głupoty i niewinności Sysi. Zakochała się, bez opamiętania i liczyła na happy end, który miał odmienić szarą rzeczywistość- odmienił, ale w piekło, z którego nie umiała się w żaden sposób wydostać.


CZĘŚĆ II.

W domu nikogo nie zastała. W jej chatce było przytulnie, pomijając fakt, że rodzice co chwile się kłócili. Nie mogła jednak narzekać.  W gruncie rzeczy kochała swoją mamę- ojca również. Rozłożyła się na łóżku. W ramach rozrywki podziwiała sufit. Nagle poczuła język na policzku.
- Brylant, ogarnij się - skarciła swojego czworonoga.
Pomerdał ogonkiem i posłusznie zaprzestał. Ułożył się w swoim kojcu i potulnie zwinął się w naleśnik.
Pogłaskała jego siwą główkę, po czym rzekła:
- Ty jedyny jesteś przy mnie zawsze - pocałowała jego pyszczek, a łzy wzruszenia samowolnie napłynęły jej do oczu. Sysia pół miesiąca temu rozstała się ze swoim chłopakiem - Kamilem. Bardzo chłopaka kochała. Był typem łobuza, a w ramach swoich zainteresowań jeździł na desce - co dodawało mu uroku. Dzięki niemu dziewczyna polubiła deskę,rolki i łyżwy. Lubił komponować utwory i miał talent do grafiki. Syśka często widziała na murach jego grafy - była pod ogromnym wrażeniem. Teraz przechodząc obok któregoś z nich wracały złe wspomnienia. Zostawił ją dla Gośki. Najpierw istniała jego wersja wydarzeń.
- Sylwia.. - zaczął beztrosko - Myślę, że nie pasujemy do siebie.
- A - zastanowiła się. Nic nie dodała. Pozwoliła mu odejść. Znalazł szybko nowa miłość - o imieniu Małgorzata.

                                                            ***
   Śnieg prószył, prószył a tak bardzo pragnęła wybrać się do skateparku w dzielni. Z tego powodu postanowiła iść się przewietrzyć. Założyła zimową kurtkę i wybiegła na dwór, zabierając ze sobą Brylanta.
Omijała wąskie, zaśnieżone uliczki. Nagle banda małych chłopców zaczęła rzucać w nią kulkami ze śniegiem. Nic by sobie z tego nie zrobiła, gdy by nie to, że dostała prosto w oko. Zabolało ją to.
- Ej bachory - wydarła się a na jej policzkach zawitał różowy kolor.
- Burak, burak, burak - zaczęły dzieciaczki.
Chciała odejść, ale zjawił się jakiś wybawca, który "zgasił" dzieciaczki.
- Ogarnijcie dupery, małe sknery. Do nauki - zarządził i po chwili banda maluszków była daleko.
 - Dziękuję - powiedziała i ułożyła usta w podkówkę.
- Proszę.. a ty mnie nie pamiętasz, prawda?
- Nie, a powinnam? - zapytała tak jakoś bez żadnych emocji.
- Kuba - powiedział po chwili dodając - Poznaliśmy się u Kamila na imprezie wiesz i tak zobaczyłem Cię i postanowiłem zagadać. Jak życie? Dawno Cię nie widziałem w sumie, wyładniałaś - dosładzał.
- Oj bez przesady - westchnęła - Kuba? Oj tak pamiętam. Miło Cię znowu widzieć.
- Jakiego masz słodkiego psa, mogę się dołączyć do tego spaceru? Jak tam Ci z Kamilem życie mija? Myślałem, że wszędzie razem chodzicie, a tu proszę samotnie wędrująca Sylwia, nie wiedziałem z początku, że to Ty.
- Pewnie - ucięła dziewczyna - Z Kamilem już nie jesteśmy razem - dorzuciła.
- Przykro mi - objął ją przyjaźnie - On za tobą tęskni.. wiem to.
- Skąd to wiesz? - spojrzała głęboko w jego oczy.
- Jesteśmy kumplami, wszystko wiem... zerwał z Gośką i ma zamiar wziąć się za Ciebie.. uważaj.
Zmieszała się, nie wiedziała co ma powiedzieć chłopakowi. Czuła,że to jakiś głupi żart.
- Kuba.. wiesz, powinnam już iść. Dziękuję za wszystko.
- Nie odprowadzić Cię?
- Nie, nie muszę jeszcze skoczyć do warzywniaka - skłamała.
Nie uszło to uwadze Kuby.
- Miałaś przecież spacerować z  Brylantem.
- Tak.. to znaczy ja muszę iść - I pognała w stronę alei Złotej.
   Pies dotrzymywał jej kroku. Kupiła marchew i pobiegła do domu.

                                                              ***

Rodzice znowu się kłócili. Miała dosyć. Wybuchła.
- Ile jeszcze będę musiała tego wysłuchiwać? - wrzeszczała. Nie umiała opanować emocji.
Trzasnęła drzwiami po czym przekręciła je kluczem, aby rodzicielka nie suszyła jej głowy.
Wzięła do rąk stary album. Łzy napłynęły do jej oczu, a tusz na rzęsach spływał wraz z wodą.
   Sięgnęła po pamiętnik- na pierwszej stronie zanotowała "Miłość cier­pli­wa jest, łas­ka­wa jest. Miłość nie zaz­drości, nie szu­ka pok­lasku, nie uno­si się pychą; nie jest bez­wstyd­na, nie szu­ka swe­go, nie uno­si się gniewem, nie pa­mięta złego; nie cie­szy się z nies­pra­wied­li­wości, lecz współwe­seli się z prawdą'
Zamknęła pamiętnik i objęła psa.





                                                       ***
   Słońce odbijało się w całej Warszawie. Postanowiła  wybrać się na małe zakupy. Włożyła ciuchy i po cichu wymsknęła się z domu. Śnieg topniał.Nagle na swoich biodrach poczuła czyjeś dłonie, a we włosach oddech. Odwróciła się, zobaczyła Kamila. Zimny dreszcz obiegł jej ciało.
Nie zdążyła nic odpowiedzieć, bo chłopak złapał jej ręce i zaczął całować.
- Kamil - powiedziała, gdy złapała powietrze.
- Kocham Cię, tak mocno - rzekł.
Pokręciła głową, chciała uciec. Cokolwiek. Nie mogła dłużej wytrzymać wzroku swojego byłego, który teraz stał się dobry.
- A - odpowiedziała.
- Tak bardzo Cię przepraszam..
- Nie.. no nie ma absolutnie za co - zaczęła sarkastycznie.
Spojrzała łobuzowi jeszcze raz w te brązowe ajsy i zaczęła iść w  kierunku domu.
- Zaczekaj - chwycił jej rękę - Teraz kiedy jestem przy Tobie nie pozwolę Ci nigdy odejść.
- Masz racje Kamil. Nie pozwolisz, bo już raz odszedłeś.. nie pamiętasz? To może Ci odświeżę - nie skończyła, gdyż przytkał jej usta.
- Przepraszam, pamiętasz jak było dobrze. Dajmy sobie jeszcze jedną szanse.
- Ty już je wykorzystałeś.
Dziewczyna pragnęła tej chwili, ale czar prysnął. Kamil się zmienił.. już nic nie mogło być jak dawniej. Była nieugięta.
- Kochanie.. tak cie pragne - zaczął.
- A ja Ciebie pragnęłam. To przeszłość. Zrozumiesz to w końcu? Tak bardzo mnie zraniłeś. Dopóki była Gośka jakoś o mnie nie pamiętałeś..  - ucięła.
- Gośka to przeszłość. Wiem co straciłem. Ty to skarb. Odzyskam Cię. Zapłacę każdą cenę. Nikt inny z tobą nie będzie.
- Przykro mi, ale nie jestem na sprzedaż- burknęła pod nosem - Zwijam się na chatę i już daj mi spokój.
Nic nie odpowiedział, a Sylwia błądziła myślami daleko. Przechodząc przez ulice.. nie patrzyła i właśnie wtedy to się wydarzyło...


                                                        ***
   Obudziła się w łóżku. Nie było to jej łóżko. Pachniało miętą i eukaliptusem. Dziewczyna była zdziwiona. Próbowała wstać, ale jej kończyny odmawiały posłuszeństwa.  Nagle do małego ciasnego pomieszczenia weszła kobieta ubrana na biało. 'Pielęgniarka - pomyśla'
- Gdzie ja je.. jestem? - zapytała ochrypłym głosem.
- Panienka na prawdę nic nie pamięta?
- Nie..
- Miałaś wypadek. Szłaś nieprzytomna i odbiłas się od samochodu. Na szczęście stłuczenia nie są groźne.. Twój chłopak w porę zareagował, inaczej mogłaby panienka nie żyć.
- Coo? Jaki chłopak?
- Panienka się prześpi. On czeka na korytarzu. Przyjdzie - powiedziała pielęgniarka i wyszła.
 Zasnęła.

                                                  ***
- Sylwia tak bardzo Cię kocham. Proszę obudź się - modlił się Kamil nad łóżkiem swojej kruszynki.
Ona nie reagowała. Za to co chwila wykrzywiała z bólu twarz. Śnił jej się zły sen. Chłopak to wyczuwał. 
- Chciałbym, żebyś coś powiedziała do mnie.. - powiedział.
Dziewczyna poruszyła powiekami.
- Kim jesteś? - zapytała.
Kamila to zabolało, bardzo. Serce przecięło mu się na dwie połówki.
- Nie pamiętasz? To ja Kamil - powiedział.
- Nic nie pamiętam.. przepraszam.
- Śpij.
Przez następne dni przychodził codziennie. Każda rozmowa kończyła się porażką:
- Ja nie pamiętam - odpowiadała.

CZĘŚĆ III

Sylwia leżała już w swoim łóżku. Jej chłopak odwiedział ją regularnie każdego dnia, przynosząc jej ulubione kwiaty, czekoladki. Dziewczyna nie wychodziła ze swojego pokoju. Z wesołej, radosnej Sysi - stała się zamknięto Sylwią. Rolety w pokoju miała zasłonięte. Nie chciała patrzeć na rany, które zostały na jej twarzy. Za każdym razem kiedy Kamil chciał je odsłonić wydawała z siebie jęk bólu i nienawiści. Próbował z każdej strony. Miał anielską cierpliwość.
- Potrzebujesz czegoś?
- Nie - odpowiedziała
- Może zaczniemy wszystko od początku?
- Nie chce - mówiła
Chciała umrzeć. Czuła się niepotrzebna, niechciana, niekochana. Nie rozumiała swojego życia. Nic nie pamiętała. 
- Dlaczego? chociaż spróbuj.. może wyjdziemy na spacer? 
- Za zimno
- Skąd wiesz?
- Nie wiem, to wymówka.
Tak bardzo chciał ją pocałować. Cokolwiek. Poczuć jej bijące ciepło, ale jak na razie czuł powiew chłodu. Miał nadzieję, że Sylwia niedługo odzyska pamięć i wszystko wróci do normy. Miał nadzieję, że poskleja te puzzle, które rozwalił przez swoją głupotę. 
                                                                   ***

Zastał ją w łazience. Z nożem w ręku. Chciała się zabić, ale za brakło odwagi. Siedziała z jakimiś kapsułkami nad wanną. Nic nie powiedział, tylko mocno ją przytulił.
- Czemu ty nadal przy mnie jesteś, skoro ja cie tak bardzo nienawidzę, za to, że nie pozwolisz mi odejść do nieba, tam gdzie moje miejsce? - łzy zaczęły jej kapać.
- Twoje miejsce jest przy mnie, nie w niebie. Zrozum kocham Cię.
- Już drugi raz ratujesz mi życie, którego wcale nie potrzebuje.
- Potrzebujesz - wziął z jej ręki nóż i położył na regale.
Wtuliła się w jego ciepłe ramiona pierwszy raz odkąd wróciła do domu.
- Dziękuję - wydusiła z siebie.


Potem było już łatwiej. Z Kamilem było łatwiej przejść jej przez te trudne dla niej chwile.
Wszystko jej opowiedział. 6 lutego po raz pierwszy na jej twarzy ujrzał uśmiech. 
Na Walentynki planował coś powalającego słowa dotrzymał.
 14 luty- Walentynki.
Obudził ją sms. Zerknęła na wyświetlacz. Kamil.
'Wyjrzyj przez okno.'
Jak prosił tak uczyniła. Była zaskoczona. Wielki napis narysowany sprejem
'Sysia i Kamil = love forever.'
- Ty wariacie. Sąsiedzi zarzucą nam chuligaństwo.
- Mi, nie Tobie - pocałował ją w policzek, a ona się rozpłynęła.
- Tak bardzo za tym tęskniłam. Potrzebowałam tej miłości, tego ciepła. Dziękuję.
Objął ją mocno.
- A ja potrzebowałem Twojej osoby. Tego uśmiechu przede wszystkim.


                                                                             ***

Przez następne dni, tygodnie,minuty, sekundy przy Kamilu czuła się szczęśliwa. Codzienne sms-y, spotkania rozgniotły traumę jaką przeżyła przy wypadku. Czuła się bezpiecznie przy swoim chłopaku.
- Kocham Cię- mówił.
- Ja Ciebie- odpowiadała.
Ich pocałunek przerwał Brylant.
- Chyba twój czworonożny przyjaciel jest zazdrosny.
- Chyba tak, to chodźmy  z nim na spacer.. może się nie pogniewa.
Pies wesoło pomerdał ogonkiem
I właśnie tak w 3 spacerowali alejkami, obdarowując się całusami.
                        



sobota, 19 stycznia 2013

Bye bye my love.

"Nie ma Cię gdy moje życie spada w dół i
Nie ma Cię gdy wszystko łamie się na pół i
Nie ma Cię i nie wiem już gdzie jesteś,
Ale dobrze, że nie wiesz co u mnie, bo pękło by Ci serce
Nie ma Cię gdy moje życie spada w dół i
Nie ma Cię gdy wszystko łamie się na pół
Ale kocham Cię, kocham, wciąż Cię kocham kurwa
I nie znam już innych słów
To jest zbyt trudne."



~ Kropelki deszczu waliły leciutko o szybę. Basia wciąż siedziała nad książką od biologii.
Układ oddechowy - coś okropnego - myślała  wertując podręcznik.
Szczerze nic jej się nie chciało, ale sprawdzian miała jutro a następnej dwójki załapać nie chciała.
- Basia kolacja - wołała mama.
- Idę - powiedziała.
Niechętnie zwlekła się z łóżka i pomaszerowała do kuchni. Na stole różne pyszności, ale tak jakoś od ostatnich wydarzeń nie chciało jej się jeść. Zostawił ją - Filip chłopak, którego bardzo kochała. Od tygodni nie rozmawiali. Mijali się na szkolnym korytarzu, w parku, u znajomych. Wymieniali tylko zawistne spojrzenia i każdy szedł w swoją stronę. Nawet chciała napisać ich historię, ale tak za każdym razem rozklejała się i nie dawała rady. Może była i wredna ale umiała odkryć w sobie tą wrażliwość, która przepełniała dno jej maleńkiego serduszka.
W głowie krążyły jej wspólnie spędzone chwile - wakacje w Bułgarii. Ciepły smak oranżady. Wszystko.
Bolało ją od środka tak bardzo, że Jego nie było przy niej. Niby nic strasznego się nie działo, ale mimo tego- nie przywykła do tej cholernej samotności.


Usiadła na łóżku i wsłuchała się w ciszę. Ta cisza ją zabijała.. Może nie dosłownie, w przenośni.Głos Pezeta rozbrzmiewał wśród ścian.
Mama czuła, że coś jest nie tak - ale nie naciskała na własne dziecko. Nie chciała zranić jej uczuć.
Co chwila łapała za telefon i sprawdzała czy nie przyszła wiadomość. Żałowała tego co powiedziała, ale z drugiej strony? Nie. Cieszyło ją to - zasłużył - myślała. Brakowało jej tego uśmiechu, tego debilizmu, ale cóż życie. Nagle poczuła wibrację - esemes od  Jagody. Tylko ona i Daria były przy niej w tych cięzkich chwilach. Nie odpisała. Jadzia nie dawała za wygraną, zadzwoniła.
- No ja się trzymasz, niedobruszku? - zapytała.
- A jak myślisz? Nie jest źle. Dzięki,że się troszczysz. - powiedziała.
- Muszę kończyc. Mama idzie, a miałam się uczyć. Trzymaj się.
- Pa - powiedziała i nacisnęła czerwoną słuchaweczkę.


Okryła się kocem i wsłuchiwała się w deszcz. Ukojenie. Spokój. Cisza.
Kochała deszcz- odzwierciedlał jej humor. Złamana dusza. Jeżeli można użyc takiego określenia oczywiście.
Postanowiła odpalić kompa i wypłakać się Darii. Wiedziała, że z początku dostanie opierdziel ale była miło zaskoczona, gdy przyjaciółka zareagowała.
- Znowu mowa o granacie? (tak go nazywały)
Od razu rozbawiła przyjaciółkę.
- Tak jest, myszko ma!
- Wiedziałam!
- 1:0 dla Ciebie.
Zeszła z czatu i usiadła na parapecie. Deszcz nadal lał, nic się nie zmieniło. No właśnie, nic się nie zmienia.
                                                                     ***

Pół godziny później leżała w łóżku okryta ciepłą pościelą. Przy głowie leżał telefon. Liczyła na jakiś znak, chociażby esemes. Nic takiego nie przyszło. Modliła się o sen - ale nie przyszedł.
Z rana obudziła się całkiem połamana oraz niewyspana. A szkoły przesunąć się nie dało, mama nie uznawała wagarowania z powodów takich jak stres czy ból głowy, uważała, że młody człowiek jest zdrowy i skory do uczęszczania na zajęcia.
   - Hej - zaczepiła ją na szkolnym korytarzu Kaja, szkolna miss sportowa, no i oczywiście plotkara number łan.
- Cześć - odburknęła  niemiło. Wiedziała, że Kajka szybko wyczai o co chodzi i zasypie ją pytaniami, albo już wiedziała. W sumie cała szkoła już chyba trzeszczała od plotek, niby wszystko ucichło ale ściany nadal szeptały "On Cię kocha. On tęskni." Zamknij się - pomyślała Basia zwracając się do szanownego mózgu.
Serce chyba jeszcze spało i dobrze.
- No to jak tam u Ciebie?- powiedziała ciepłym głosem, po czym poprawiła miodową grzywkę.
Basi nigdy niczego nie brakowało, przynajmniej tak jej się wydawało, ale jak spojrzała na to szkolne bóstwo, popadła w kompleksy. Mimo, że miała bardzo wysoką samoocenę. Ta miłość jednak zmienia. Postanowiła gruntownie wziąć się za siebie. Jedno tylko ją zastanawiało czemu ta dziunia jest taka miła. Cóż.
- No u mnie wszystko w porządku - wymusiła na twarz uśmiech po czym chciała odejść, ale poczuła dłoń nachalnej Kai na plecach.
- No to super, może byś wpadła do nas? Kręci się impreza.. wszyscy będą i ogólnie.. Filip się pytał czy będziesz. - zaświergotała.
Nagle w główce Basi pojawił się czerwony sygnał. Czy ta żmija polowała na Filipa? Nie, jemu nigdy nie podobały się landryny, ale musiał ją jakoś przekupić. Nie lubiły się ani trochę. Były z dwóch różnych światów a ona nagle zapraszała ją na mega imprezę i to w gronie Filipa. Coś było nie tak. Dziewczyna postanowiła jednak podjąć wyzwanie. Wyczyściła głos z panicznego lęku i melancholijnie rzekła:
- Tak, pewnie będę.
- Ze względu na Filipa? - świdrowała ją wzrokiem miodowłosa.
- Nie, ani mi tak nie myśl. Ja i on to zakończona sprawa, także idę wyłącznie dla dobrej zabawy - uśmiechnęła się aby uwiarygodnić tezę, którą przytoczyła po czym zebrała się do swojej klasy. Łzy napływały jej do oczu, ale postanowiła wywalczyć to co straciła. W sumie nawet nie wiedziała jak to było z tym ich związkiem. Czy można było to nazwać prawdziwym związkiem. Byli przyjaciółmi, potem zaczęło się trzymanie za ręce - niby normalnie, ale pewnego razu pod bramą jej domu tak mocno ją pocałował, że wiedziała, że to coś więcej. Od tego czasu dostawała milion esów, na które radośnie odpisywała. Martwiła się za każdym razem, gdy wpadło mu coś głupiego do makówki. On też się martwił. Wiedzieli o sobie chyba wszystko, byli jak magnesy. Ich charaktery zupełnie się różniły. Filip tryskał energią i dobrym humorem, był kochany no i uparty, Baśka natomiast wrażliwa, wredna i opiekuńcza oraz szalenie zwariowana.
Nikt nie mógł się pogodzić z tym, że tych dwoje połączyło prawdziwe uczucie. Do czasu wielkiej burzy...


                                                                       ***
Na lekcji nie mogła się skupić. Była myślami daleko, dlatego właśnie matematyczka poprosiła ją o rozwiązanie zadania. Chyba świat sprzysiągł się przeciwko niej - myślała podchodząc do tablicy.
Ręce jej drżały. Nie chciała się wygłupić, dlatego zebrała w sobie całą wiedzę i rozwiązała równanie.
-Następnym razem uważaj - skomentowała nauczycielka- ostatnio błądzisz daleko.
- Dobrze - odpowiedziała i następne pół lekcji w skupieniu słuchała wykładu o równaniach.
Do domu wracała samotnie. Deszcz odbijał się o szosę. Parasolki nie wzięła. Wróciła przemoczona. 
Szczęście w nieszczęściu, że rodzicielki nie było w domu - ochrzan murowany.
Zmieniła szybko ciuchy, po czym stanęła w lustrze i zaczęła się przeglądać. Nic jej nie brakowało. 
Przyciągała uwagę wielu chłopków z elo. Walnęła mocno w ścianę - To dlaczego Filip się odwrócił?- myślała. Chciała odgonić tą myśl i powrócić do czasów,kiedy bez tego osła było jej zdecydowanie lżej. Niestety czasy nie powracały a jej umysł ciągle krążył w okół Niego.
Może odwrócił się z powodu jej charakteru? Tego jak diametralnie potrafila zmienić swoje zachowanie, stać się złą osobą. Grać, jak w teatrze. To własnie on tak odmienił jej dotychczasowe szare życie. Teatr, muzyka i taniec i gdzieś daleko On - Filip - o którym myślała, w każdej sekundzie coraz bardziej.


Teraz nie było go przy niej, chociaż wiedziała, że sam też był winien- to miała ochotę napisać esa, cokolwiek, ale wiedziała, że zrobić tego nie może. Nie wypada. Sama nie wiedziała co o tym ma sądzić.
Wiedziała jedno - na sobotni wieczór wystroi się tak ekstra, że Filip będzie musiał ją zauważyć. Innej opcji nie ma. Otworzyła laptopa - w skrzynce mejlowej nic nie znalazła, prócz spamu.
Otworzyła photobloga i zaczęła pisać 'Życie młodego człowieka jest zbyt bardzo skomplikowane. Jak w szkole idzie Ci dobrze, to w prywatnych sprawach wali się i pali, a czy nie mogło by być idealnie? Widocznie nie." Sprawdziła czy wszystko dobrze napisała po czym dodała post i zadowolona wylogowała się.
Bloga prowadziła od niedawna, nikt szczególny o nim nie wiedział - oprócz Dari i Jagody. Był takim relaksem, ale od paru dni tajemnicza osoba dodawała komentarze pocieszające. Tym razem dodała coś co zaintrygowało dziewczynę: "Z Filipem się ułoży, zobaczysz. Mogę Ci to obiecać. Slicznie wyszłaś na tym zdjęciu."  Pomyślała, że może Daria, albo Jagoda robią sobie bekę. Były do tego zdolne, ale następnego dnia okazało się, że to wcale nie one.
- No co Ty , przysięgamy - odpowiedziały zgodnie.
- Dobra niech Wam będzie. Pogubiłam się, nie wiem jak mogłam was o coś takiego posądzić, tak mi przykro.
- Nic się nie martw - utuliły ją obie.
- Hm, wiecie idę na bal w sobotę do Kai .. - urwała.
Miny koleżanek zdradzały jedno : ŻAL I TROSKĘ.
- Filip tam będzie, zresztą rób jak uważasz - powiedziała Daria.
Z miny Jagody wyczytała, że ma to samo na myśli.
- Dziewczyny, to chodzi o to, że chce mu udowodnić. Pomożecie mi?
- No dobra. Masz już jakieś kreacje? - zapytała Jagoda.
- Tak, wpadnijcie po szkole w piątek poprzeglądamy.
Na lekcjach nie mogła się na niczym skupić. W głowie krążyła jej sobota. Odliczała dni, w piątek pojawiła się Daria i Jagoda z wesołymi uśmiechami na twarzach.
- No to pokazuj te kreacje - nakazała Daria - tupiąc nogą, aby dodać temu co powiedziała mocy.
Basia wyjęła z szafy kremową sukienkę i wysokie szpilki. Odmalowała się na tip top. Jednak dziewczyną się nie spodobało.
- Za mocno - powiedziała Jagoda.
- No dokładnie - dodała Daria.
A Basia zniknęła w łazience. Następne dwie sukienki? Szkoda się rozpisywać. W jednej wyglądała jak kartofel w zupie jarzynowej, a w drugiej jak połączenie maliny z ogórkiem kiszonym. Dopiero ostatnia kiecka zrobiła na dziewczynach wrażenie, takie, że mało nie pospadały z krzeseł.
- Wyglądasz.. - urwała Jagoda.
- Łał - dodała Daria.
Jasno fioletowa sukienka lekko falowana pięknie współgrała z obcasami i leciutkim makijażem.
- No to jest chyba dobrze? -spytała niewinnie Basia.
- Idealnie - powiedziała mama wchodząca z zakupami do kuchni - Wyglądasz cudownie.
- Podpisujemy się pod tym - krzyknęły chóralnie Daria i Jagoda.
Basia była szczęśliwa, miała 3 najlepsze osoby obok siebie. Szczęście zagościło w jej malutkim pokoiku. Nareszcie.


***
Budzik zadzwonił o 10. Wyspana i pełna energii zwlekła się  z łóżka. Mama była już w pracy, w domu została sama. Zjadła śniadanie, po czym zaczęła się szykować- zaczęła od ciepłej kąpieli po czym ubrała się w kieckę i podmalowała oczy. Postanowiła w ostateczności lokówką mamy podkręcić włosy. Usta pociągnęła błyszczykiem.Czas przygotowań szybko minął, bo na zegarze wybiła 19- pora na wyjście.
Włączyła tylko laptop i napisała 'Dziś wielki dzień, trzymajcie za mnie kciuki' po czym zgasiła światło, zamknęła drzwi i pognała na przystanek autobusowy. Nocą Warszawa wyglądała pięknie. Jak w bajce, tylko samochody zakłócały spokój. Do Kai daleko nie miała - jeden przystanek i parę kroków.
Zdyszana zjawiła się w porę. Od 2 metrów słychać było muzykę. Rihanna - Love the way U Lie. 
Postanowiła być silna. Drzwi otworzyła jej Kaja.
- No proszę, piękna jak zawsze. Wchodź. Impreza już trwa - wskazała palcem wieszak - Coś do picia?
- Nie, dzięki. Pójdę się przywitać - powiedziała Basia.
Czuła się dziwnie. Wzrokiem szukała jednej osoby- Filipa.
Zobaczyła go -a jakże. Siedział na kanapie, w objęciach... stop. Magda? Co tu robiła Magda? Zbierało jej się na łzy. Filip ujrzał swoją "byłą" i przytulił do siebie Madzię.
 Nie da łatwo wygrać temu podrywaczowi, łamaczowi - mówiła w myslach. Nie po to stroiła się w kiecki.
Silnej woli starczyło jej do połowy sobotniego wieczorku. Próbowała zwrócić na siebie uwagę klejąc się do Michała- czuła ukłucie zazdrości, gdy zobaczyła ten okropny pocałunek.
Łzy polały jej się po policzkach. Zmyły makijaż dostatecznie. Michał w porę złapał ją za rękę.
- Ej co jest? Chyba nie wyjdziesz przez tego dupka, hę?- zapytał. Minę miał skwaszoną. Miła rację.
- Nie, to nie o niego chodzi.. tylko... źle się czuję. Muszę leciec. Obiecałam mamie.
- No dobra, trzymaj się do poniedziałku.
Wyszła. Zmroziło ją od stóp do głów. Mogła wziąć czapkę- teraz żałowała. Łzy zaczęły lecieć od nowa.
Nagle poczuła, że ktoś za nią idzie. Przyśpieszyła kroku.
- Czekaj - zawołał.
Odwróciła się i dostrzegła postać Filipa. Rumieniec oblał jej policzek. Dobrze,że było ciemno i chłopak tego nie zauważył.
- Na? - zaczęła.
- Wybieglaś tak nagle z imprezy. Nawet się nie przywitałaś.
- Nawet? Miałam podejść do Ciebie i się witać, kiedy byłeś w objęciach Magdy? Skończ. Teraz puść mnie, bo spieszę się do domu. - odepchnęła chłopaka, ale ten wcale nie puszczał.
- Poczekaj, nie gadamy już tyle czasu.. czytam Twojego bloga i wiem jak Ci beze mnie źle, czemu więc to ukrywasz? Czemu tak postępujesz?
Wkurzył ją tym tekstem na maksa. Wybuchła w niej agresja.
- Cooo? Czytasz mojego bloga.. Ty.. - zabrakło jej słów.
- Ty? Misiu? Tak mnie nazywałaś w swoich postach - zaczął ją coraz bardziej podpuszczać.
- Jesteś beznadziejny. Nienawidzę Cię po prostu nienawidzę - i miała w nosie, że pół Centrum Warszawy słyszy to wyznanie, po prostu chciała to zakończyć. Chciała zapaść się pod ziemię. Uciec, cokolwiek.
Jednak Filip ją przytulił. Mocno objął ciepłym ramieniem.
- Pamiętasz jak było kiedyś dobrze? - zaczął -  Nasze wspólne bitwy na poduszki a teraz? - dokończył.
- Teraz Ty masz Magdę - powiedziała.
- Zazdrosna? Wszystko zrobiłem, żeby Cię zwabić. A z Magdą to nic poważnego, chciałem wzbudzić w tobie zazdrość i udało się. Twój tusz spływa po policzku i nie wmówisz mi, że to z zimna.
Zadrżała. Miał rację. Wnet przypomniała jej się wojna na poduszki. Ta radość, kiedy wygrywała.



- Mam kogoś- powiedziała bez tchu.
- To nieprawda. Kłamiesz- powiedział.
- Zostaw mnie, proszę - powiedziała cichutko. I odeszła.
Otworzyła drzwi, mama czekała w kuchni. Dopadła ją od drzwi.
- No i jak było? - zapytała, po czym dostrzegła na twarzy córki rozmazany makijaż - Płakałaś? Usiądź. Porozmawiamy.
- Mamo, to nic. Chciałabym już położyć się spać. Jestem bardzo zmęczona. Na prawdę.
Ułożyła się do snu. Nie wierzyła, że to wyznanie.. nie wierzyła, że Filip mówił na prawdę. Czuła, że okłamuje ją. Nie chciała do tego wracać. Pozostawiła ten temat na inny dzień. Zasnęła.

                                                                    ***
Obudziło ją słońce, przebijające się przez rolety. 
Siema nowy dzień - powiedziała i wstała. Ochrzątnęła się, gdy usłyszała dzwonek do drzwi.
- Otworzę - krzyknęła do mamy.
W drzwiach ujrzała Filipa.
- Mogę wejść? - zapytał.
- No dobrze - odpowiedziała zakłopotana Basia po namyślę. 
Weszli do Jej pokoju. Pokoik Basi był przytulny. Pod oknem znajdował się stolik. Po prawej stronie biurka stała komoda. Naprzeciwko ustawiono dwa fotele i okrągły stolik. Cisza się przedłużała.
Dziewczyna chrząknęła. 
- No więc? - zapytała.
- Przyszedłem Ci wytłumaczyć swoje zachowanie.
- Doprawdy? Ależ nie musisz.. Nie kłopocz się.
- Nawet nie wiesz jak Cię kocham, a Ty maleńka wciąż uciekasz.
Dziewczyna zacisnęła dłonie na poręczy krzesła. Palce wbiła w tapicerkę, mocno, aż do bólu, żeby się nie rozpłakać z żalu i  bólu.
- Idź już - powiedziała.
Ujął jej twarz w ręce ale i tym razem Go odepchnęła.
- Pamiętaj, że wiecznie się za Tobą uganiać Baśka nie bedę.
I wyszedł. Trzasnął drzwiami. 
Głos Basi się załamywał z każdym słowem jakie chciała wypowiedzieć. To był koniec ich wielkiej miłości. Wyjęła kartkę i napisała "Bye, bye my love.. forever? Mejbi." Na blogu nie pisała. Usunęła go wczoraj, gdy tylko dowiedziała się, że ten dupek to czytał. Nigdzie nie czuła się bezpiecznie. Czuła, że on ją ma w garści. Obserwuje z każdej strony. Czuła się jak totalnie nienormalna wariatka z psychiatryka- ale to On ją tak ogłupił. Wiedziała tyle, że chce mu zaufać i pozwoli zakwitnąć tej miłości. Jutro poniedziałek- czas wielkich zmian - pomyślała i jaki miała zamiar tak zrobiła.

                                                                     ***
Swojego księciunia znalazła dopiero pod salą do kosza. Był zapalonym sportowcem.Nawet się nie przywitał. Mimo, że czekała pod salą 15 minut. Po prostu przeszedł obok niej obojętnie. 
1:0 - dla Ciebie. Pomyślała. Teraz Twój ruch. Czuła, że chłopak gra z nią swoją grę. Jak długo wytrzyma. Czasami zastanawiała się, czy on w ogóle ma serce? Bzdura. Każdy człowiek ma, tylko nie każdy umie z niego korzystać - tłumaczyła Daria pewnego popołudniowego ranka.
Nie szukała go w późniejszym czasie. Zajęła się sobą. A przede wszystkim biologią. Wsadziła nos w książki i nic poza tym ją nie interesowało, nagle coś przerwało jej naukę. To bójka w holu. Michał i Filip? Była bardzo zdziwiona, a jeszcze bardziej zdziwił ją fakt, gdy siedziała na dywaniku u dyrki, bo okazało się, że powodem bójki dwóch chłopaków była Ona.
- Ja nic o tym nie wiem - tłumaczyła się.
W końcu dyra wypuściła ją po przesłuchaniu. Poczuła ulgę, że nie wezwała jej matki.
W drodze do domu napotkała się na Filipa, nie mogła darować komentarza.
- Jak mogłeś w coś takiego mnie wpakować, cioto? - zaczęła bardzo ostro.
- O co Ci chodzi? Nie będzie jakiś przychlast mnie pouczał jak ja mam Cię traktować, że mam brać z ciebie przykład- prychnął.
- Jesteś żałosny, nie wiem co ja w Tobie wiedziałam, nie wiem.
Odwróciła się na pięcie i poszła w kierunku bloku. 
Złapał ją za rękę, czekała na wyrok i jego gorzkie słowa, ale zamiast tego dostała gorącego całusa.
- Kocham Cię i przepraszam - powiedział.
Właśnie w tej chwili poczuła, jak bardzo jej zależy i jak kocha chłopaka a przede wszystkim jak tęskniła.
- A ja Ciebie - wtuliła się w jego tors.
- To może spacer? Warszawa wieczorem jest..
- Piękna - dokończyła i wyszczerzyła zęby w uśmiechu.

I szli razem, za ręce. Jak dawniej. Poczuła dawny smak miłości.
Co chwile zapewniał ją jak bardzo ją kocha, że może być tego pewna. I była. Ufała mu, poświęcała każde wolne popołudnie i wieczór. Daria i Jagoda cieszyły się z jej szczęścia, bo z dwojga złego wolały Basię szczęśliwą, niż smutną.
***

Dziewczyna szykowała się na wieczorowy spacer- ale jej chłopak nie zjawiał się. Dzwoniła, nie odbierał. Po godzinie czekania była pewna- zapomniał. Rozebrała się i właczyła telewizor. Skakała po losowo wybranych kanałach, ale na nic ciekawego nie trafiła.
Zaspamowała chłopaka esemesami, w trosce, że coś się stało. Nie odpisał na żadnego.
Nie oddzwonił. Tłumaczyła sobie, że pewnie nie miał kasy, ale powód był zupełnie inny jak okazało się w późniejszym czasie.

***
- Wejdźcie - powiedziała przybita Basia witając Darię i Jagodę. 
One też nie miały tęgiej miny.
- Stało się coś u Ciebie? Wyglądasz nie najlepiej. Miłość Ci nie służy- zaśmiała się Jagoda..
- Filip od 2 dni jest obrażony, żadnego znaku życia.. kompletnie nic.
- Faceci tak mają. Uspokój się. Jak kocha to wróci. Chodź pójdziemy na szoping- zachęciła Daria.
Udało jej się, bo pół godziny później siedziały w Centrum Handlowym zajadając pyszne lody.
Nic nie było w stanie popsuć atmosfery, dopóki nie zobaczyły Filipa w objęciach Kariny.
Baśka się załamała.Przyjaciółki szybko zarządziły zwrot na chatę.
- Musisz zerwac z dupkiem - zarządziła Jagoda, po czym poparła ją Daria.
- Ok - wychlipała.
Następnego dnia postanowiła wcielić swój plan w życie.

***
Chłopaka dostrzegła pod salą chemiczną. 
-Musimy pogadać- odciągła go na bok. 
- O czym? - ucałował jej policzek.
Był za miły. Dziwnie się czuła.
- Między nami koniec, widziałam Cię w tej galerii - urwała.
Chłopak nic nie tłumaczył. Odszedł. Miała już święty spokój. Do czasu, gdy zaczął ją nękać telefonami i esami z prośbą.

***
Olewała, próbowała olewać ale nie potrafiła. Zgodziła się na spotkanie. Mieli spotkać się na łodkach.
- Jestem - powiedziała.
- Dobrze. Wsiedli i płynęli.
- Jak mogłeś mi to.. - ucięła.
I znowu głucha cisza.
- Bo Cię kocham..
Gdy tylko dopłynęli do brzegu wysiadła i pędem pognała do domu.
KONIEC - myślała.
Wieczorem czytała esy, gdy usłyszała szelest, wyjrzała na balkon. Na coś nadepnęła to kamień. A pod nim liścik.
'Miałem nadzieję, że dziś się jeszcze zobaczymy. Ale obawiam się, że jezeli cie zobaczę nie zdołam wziąć się w garść. Podziwiam odwagę.. Baska, z jaką przecięłaś więzy, które nas łączyly. Ja nie byłbym w stanie. Rozumiem twą decyzję. Przepraszam, że sprawiłem ci tak ogromny ból. Byc moze nie mam prawa, ale chcialbym, żebyś mi wybaczyła. Pomyślała czasem o mnie. Kamyk zachowaj, znalazłem go dla Ciebie- Filip"
Był piękny. Zasnęła tuląc się do złotego kamyka- wiedziała,że to już koniec.. i z jednej strony cieszyło ją to, a z drugiej załamywało.