piątek, 28 grudnia 2012

Kiss me hard before you go.




Jak to jest? Iść samemu przez ścieżki, którymi dawniej chodziłaś z ukochanym? Jak to jest, kiedy pocałował Cię i odszedł? Tak po prostu zniknął z horyzontu? Powiesz mi jak to jest kochać i być kochanym? Czy powiesz mi coś o prawdziwej miłości trwającej wiecznie? Nic mi nie powiesz, bo na pewno tyle nie przeżyłaś.
Myślę sobie leżąc na łóżku i wspominając ostatni nasz spacer.
Pocałowałeś mnie tak jak zawsze i miało być okej. Mieliśmy iść przez życie razem. Może i jestem gówniarą, mam dopiero te 16 lat, ale kochałam Go na prawdę. A on? Po prostu odszedł. Pocałował mnie delikatnie mówiąc:
- Jesteś taka wartościowa, ale zasługujesz na kogoś lepszego niż ja.
- Pocałuj mnie zanim odejdziesz, ostatni raz.
Pocałował. Potem?
Po prostu go nie było. Siedzę teraz na łóżku i myślę o wszystkim.
Do szkoły muszę chodzić. Mama nie uznaje choroby "miłość" więc zwinięta jak naleśnik człapię do elo.
7 dnia dowiaduję się czemu mnie zostawił. Nie może się rozdwoić w końcu skoro siedzi i zabawia Donie - szkolną ofiarę. Rozklejam się i biegnę do Elizy - koleżanki od spraw natychmiastowych.
- No co jest? - pyta mnie w wejściu.
- Dawwwid onn mnie no dla.. - i rozklejam się.
Koleżanka tuli mnie z całych sił.
- Nie był wart.
- Też tak myślę - dopiero teraz włączyłam swój kochany mózg.
- Wiesz niedawno u nas wiesz tam przy kafejce są zapisy na hip hop zrelaksujesz się.. i no wiesz..
Uśmiecham się i tulę ją mocno, z całych sił.
- Dziękuję.



***
Następnego dnia postanawiam zrealizować plan hip hopowej kariery. Może będę sławną tancerką?
Joł - mówię przed lustrem i dokonuję ostatecznych poprawek.
Przyjęli mnie - na moje szczęście. Angela - trenerka grupy tańczy od 12 lat. Jest mega.
Ja? No cóż. Dopiero zaczynam na poważnie i kulawo mi to idzie. Zespół tańczy już od 2 lat, ciężko mi nadrobić ale staram się jak mogę.
- Staraj się bardziej - motywuję mnie Angie.
- OK - odpowiadam.
Co do chłopaków? Nie ma ich wiele. Jest paru, ale w tle. Musi tak zostać.

***
Pakuję moje rzeczy kiedy jakiś głos za mną wita mnie.
- Cześć. To ja.. Miłosz.
- Hej - odpowiadam.
- Może masz ochotę jeszcze poćwiczyć?
- Jasne - jestem mu wdzięczna, mimo, że pewnie lituję się nade mną lub Angie prosiła.
Po 3 godzinach jestem wykończona, ale cały układ mam w jednym palcu.
- Dziękuję - i tak jakoś ni stąd ni zowąd skaczę na na niego i mocno się tulę - Przepraszam.
- Nic nie szkodzi.
I tak między mną a Miłoszem zawiązuję się przyjaźń.
Koleś jest w porządku. Zawsze stara mi się pomóc. Nawet wie o mojej historii z Dawidem.
Za każdym razem kiedy wspominam on mocno mnie tuli i przy nim wiem, że jakoś skleję swoje serce.

***
Dziś występ. Stresuję się jak podczas "Romeo i Julii" kiedy to Marcel miał mnie pocałować. Nie miałam nic do niego, ale on kompletnie nie umiał się całować. Wbijał się w usta na chama i strasznie się ślinił - jak mój pies - Brałn. Wyglądał jak dziewczyna - ale bardzo go ceniłam za jego charakter. Dziś to przedstawienie. Gramy przed całym powiatem.
Rozglądam się na scenę. Wszyscy z elo.
Agata - wredna laska, która nieraz wlazła mi za skórę.
Baśka - szkolna pięknotka.
I wiele innych. Dawida nie widzę, dopiero gdy mam wchodzić patrzę na niego. Stoi pod sceną. Sam.
Miłosz widzi moje zakłopotanie i mówi :
- Tylko spokojnie. Pokaż, że potrafisz.
Tańczymy razem, wychodzi nam to chyba super, bo słyszę oklaski i krzyki publiczności.
Dziewczyny szaleją z zazdrości? Sama nie wiem. Miłosz był ładny i w ogóle, ale polubiłam jego wnętrze nie wygląd.
Nagle całuję mnie i wtedy zatracam się w jego ramionach. Jestem mu wdzięczna, bo wiem, że zrobił to celowo.
- Siema Majka - mówi do mnie Dawid.
Chcę odejść, ale łapie mnie za rękaw, wręcz szarpie.
- Chciałbym, żebyśmy wrócili do siebie.. żałuję. - dodaję.
Już prawie wymiękam ale zjawia się mój obrońca.
- Daj jej spokój. Majka jest teraz ze mną.
Dawid odchodzi nic nie mówiąc.
Ja? Czuje się zła.. na Miłosza, że się wtrąca.
- Po co to było? - pytam.
- Bo na prawdę Cię kocham? - pyta mnie.
Wtedy nie wierzę.
- Świetny występ dodaję - a po chwili wręcza mi lizaka z napisem "Kocham Cię."
Rumienię się jak burak a on całuję mnie w policzek, tak mocno, że czuję co to na prawdę miłość.
- Kocham Cię - mówię. - Mój chłopak będzie mnie teraz trenował.
Śmiejemy się obydwoje.
- Albo Ty mnie. Na bmx -ie.
- No pewnie. - całuję go w pyszczek i wiem, że ta miłość będzie długa i szczęśliwa!



***
'Teraz siedzimy razem u mnie w pokoju. Jest bosko. Nie żałuję, że zapisałam się na kurs, nie żałuję niczego. Żałuję tylko, że byłam głupia.. głupia na miłość. Teraz wiem co to znaczy kochać i być kochanym.
Dawid? Znalazł kolejną laskę i owija ją w bawełnę jak to ją kocha. Łamacz serc? I don't think so.
Myślę, że to typowy burak i nie warto o nim wspominać. Donia? Ryczy teraz, tak jak ja kiedyś. Mimo, że nienawidziłam laski postanowiłam się z nią zaprzyjaźnić i wiecie co? Spoko dziewczyna, trochę pogubiona ale jest super. Co to treningów i hip hopu? Trenujemy razem z Miłoszem. Zdobyliśmy już parę nagród. Mama jest ze mnie dumna' pisze w pamiętniku. Zamykam go i kładę się spać. Jutro będzie dzień, lepszy dzień. 




Paulinkowe love.

Zaczynał się rok szkolny- Paulina postanowiła
odkurzyć swój plecak.
Koniec leniuchowania i opalania się - westchnęła głęboko w duszy.
Nie lubiła chodzić do szkoły - jak 99 procent polskich nastolatków. Jedyne co ją zachęcało to przyjaciele. W tym roku wszystko się zmieniło...
Pierwsze dni w szkole były spoko. Tylko ta baba od hiszpańskiego.
Uziemi mnie jak nic - myśli, ale szybko odsuwa od siebie te głupie słówka z hiszpańskiego i zasiada do kompa.
Skrobie do najlepszej przyjaciółki Michaliny - która chodzi do klasy wyżej.
- Hej co tam u Ciebie, Miśka? Jak szkoła? Nie zdążyłyśmy nawet pogadać spokojnie do tej pory.
- Cześć, szkoła? Spoko. No wiem właśnie, strasznie mi głupio, ale wiesz jak to jest.. nam już babka od polskiego i niemieckiego zadała masę stron w ćwiczeniach. A ej, słyszałaś nowego niusa?
- O, współczuję. Nie, a jaki? Gadaj szybko. :D
- Podobno ma przyjść za tydzień nowy chłopak. Przemek albo no zapomniałam kurcze.
- Szkoda, bo obczaiłabym sobie chłopaczka na fejsie, ale pewnie i tak nie jest w moim guście, ani stylu. No wiesz.. sama... jakie ja mam szczęście.
- Hahaha, przyjeżdża z Hiszpanii.
- Lanser - napisała po czym dodała - Muszę mykać, dobranoc.

***

W szkole coraz bardziej huczało od plotek. Dziewczyny mówiły tylko i wyłącznie o Kamilu.
- Kamil, Kamil - darła jej się do ucha Miśka.
- Łał ty też już wpadłaś w zauroczenie? Nawet go nie widziałaś? - odpowiedziała.
- Ależ widziałam, na fejsbuczku. Takie ciasteczko, że no proszę Cię. Obczaiłam cały jego profil.
- Tak? Daj mi go..
- Dziś wieczorem. Na skejpie.
- Ok.
I zadzwonił dzwonek.
Hiszpański - pomyślała - masakra. Nagle w głowie zaczął roić jej się Kamil - którego nawet nie widziała. Odsuwała te myśli.
'Mózgu, ogarnij się'
- Paulina, nie robisz zadania? - powiedziała profesorka.
- Robię - wzięła się do pracy, profesor była nieugięta. Młoda, ale wymagająca.
Wieczorem jak na szpilkach czekała na Miśke.
- No jesteś - wyskrobała.
- A co czekasz na foto, ukochanego?
- Nie rozśmieszaj mnie - odpisała.
Miśka wysłała jej link, otworzyła - 98 wspólnych znajomych - Miśka?
- Miśka, ty go masz w znajomych? Przecież nawet go nie znasz.
- Ale poznam. Jutro.
Przewróciła oczami i otworzyła fejsa.
Zdjęcia.
Zamurowało ją. Jeju, jaki przystojniacha. Czuła, że chyba się zauroczyła. Postanowiła udawać przed kumpelą, że nic ją on nie obchodzi. Nie miała u niego szans.

***

Następnego dnia tak jak przypuszczała wszystkie laski odstroiły się jakby to był ich ostatni dzień na Ziemi.
Potem zobaczyła jego - Kamil. Był przystojniejszy niż na zdjęciach.
Ale wyrobiła sobie o nim opinie. Uważała go po prostu za boskiego lansiarza.
- Nie w nastroju? - powiedziała Miśka na przerwie.
- Nie - jak widać tylko ja nie zwariowałam na jego punkcie.
- Jak widać, masz racje. Koleś jest wygadany. Mieliśmy hiszpański, tak nawijał, że babeczka postanowiła, że będzie dawał korki.
Ta, może jeszcze mi.. tego by brakowało - pomyślała.
- Może tobie by dawał? - dodała Miśka.
- Nie dzięki, wolę sama się nauczyć.
- Przy nim nie mogłabyś się skupić.
- No pewnie, niedobrze by mi się robiło od samego jego głosu.
- Nie przesadzaj.
- Jest płytki - pokazała palcem - zobacz jak podrywa Baśkę - szkolną słodką idiotkę.
- Niech podrywa, ja zwijam się. Mam angola i...
- Rozumiem. Pa - uściskały się serdecznie i Miśka pognała.

***
Na jej nieszczęście wychowanie fizyczne mieli razem. Pech chciał, że mieli grać w kosza. Nienawidziła kosza, po prostu nie umiała grać. Chyba to przeznaczenie, że nasza drużyna grała pierwsza.
Chłopaki siedzieli na ławkach i komentowali. Tylko Kamil - wydawał się jakiś nie wtajemniczony.
Starała się, nawet nie spojrzał. Frajer - pomyślała.
Potem grali chłopcy, to jak grał? Świetnie. 8 trafień.
Czuła smutek.
- Siema, my się jeszcze chyba nie znamy.. Kamil - powiedział.
- Paulina - podała rękę.
- Chyba Ty jedna nie latałaś za mną, widziałbym.- uśmiechnął się.
Piękny miał uśmiech.
- Ta, nie latałam. Za kogo ty się masz? Pf - nie mogła powstrzymać się od uszczypliwości.
- Nieważne. Widzę, że jesteś nie w sosie. Liczyłem na inną odsłonę Ciebie. Michalina mówiła, że fajna z Ciebie dziewczyna. Chciałem się tylko przywitać. Elo.
- Narka - i już nic nie odpowiedziała.
Do domu wracała z Michaliną, bo mieszkały w tym samym osiedlu.
- Nic się nie odezwiesz? - pyta Miśka.
- Nie.
- Stało się coś?
- Ta, podszedł do mnie ten frajerek i zaczął nawijać jaki jest boski.
- Haha, o matko dziewczyno.. chciał Cię poznać - broniła Kamila.
- Ty już go nie broń, proszę Cię - powiedziała z wdziękiem i weszła do swojego bloku. - Muszę lecieć. Trzymka!
- Papa! - krzyknęła Miśka.
Nie umiała gniewać się na przyjaciółkę. Odpaliła fejsa, Kamil dostępny. Chciała go zaczepić.. nie. Rozum jeszcze górował nad sercem.
Czytała książkę kiedy przyszła wiadomość od Niego.
Otworzyła skrzynkę.
Ale zaraz - pomyślała - przecież nie dodawałam go do znajomych - westchnęła.
'Cześć, jak tam? Nadal wkurzona?'
Nie odpisała, olała jego gadkę. Co chciał rozkochać dziewczynę, która wcale na niego nie leciała? - pomyślała.

***
Weekend. Nareszcie - pomyślała. Trochę dziwnie się czuła nie widząc Kamila, cóż. Postanowiła wybrać się na zakupy.
- Siemanko - powiedział głos za jej plecami.
Odwróciła się.
- Śledzisz mnie? - przewróciła oczami.
- Nie, Miśka mówiła, że Cię tu znajdę.
- Znajdę? To ty mnie szukasz?
- Tak, to znaczy no wiesz.. przypadkowo jestem z mamą na zakupach i może wybierzemy się na nie razem?
- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł - i odeszła.
Ostatnio zrobiła się jakaś wredna i niemiła. Czuła to i było jej z tym źle. Dostała następną wiadomość tym razem od Miśki.
'Paulina co Ty robisz, on się stara!'
Pokiwała głową - gówno prawda. 1:0.
'On się stara, skąd to możesz wiedzieć?'
'Zaprzyjaźniłam się z nim i wiem.'
Wkurzyło ją i to bardzo, najlepsza przyjaciółka wbiła jej nóż w plecy.
Nie odzywały się.
Teraz siedziała w pokoju słuchając swoich piosenek.
Następnego dnia szkoła. Weekend zleciał za szybko.

***
W szkole się nie odzywały. Paulina była rozczarowana jej najlepsza przyjaciółka prowadzała się z Kamilem, a ona sama błądziła korytarzem. [...]
- Wszystko dobrze? - pyta mama przy obiedzie.
- Tak mamo.
- Michalina nas ostatnio nie odwiedza..
- Zdecydowała się odejść i odeszła.
Mama tylko przytuliła ją mocno.
Nawet jej siostra nie rozumiała tego wszystkiego. Właśnie kładła ją spać.
- Melka, śpij już.
- Kiedy ja nie mogę - zamyka oczki - przeczytaj mi bajkę o Kopciuszku.
- Znowu?
Mała siostrzyczka kiwa główką. Zaczyna czytać.
- Twoje życie jest łatwe, zero kłopotów, zmartwień - myśli i całuję siostrę w czółko kończąc czytanie. Mela śpi.
Siedzi na swoim łóżku i ma ochotę napisać esa do Michaliny ale wie, że się nie złamie, nie ugnie.
Bierze kwiatek - ten co dostała od mamy na imieniny i zaczyna skubać.
Kocha, nie kocha - mruczała skubiąc.
Zasnęła.

***
Od rana szukała Kamila i Miśki - zachodziła w głowę, gdzie ich wcięło.
- Cześć - powiedział.
Znowu ON.
Nic nie mówiła, liczyła, że odejdzie.. odejdzie szybko.
Jego oddech przyprawiał ją o dreszcze.
- Pogadamy? - dodał.
Zgodziła się, w końcu nie mogła dać zniszczyć przyjaźni przez tego frajera.
Po 15 minutach przekonała się, że nie jest wcale taki zły.
Dał mi totalnie odejechaną, własnoręcznie robioną kartkę z genialnie skomponowanymi wycinkami z gazet i odręcznym podpisem 'To dopiero będzie przygoda.'
Serducho waliło jej jak oszalałe, czy zakochała się w przyjacielu najlepszej przyjaciółki? Czy on się w niej zakochał?
Zmieniła nagle swój pogląd na świat, na życie.
Napisała do Miśki długi list, chciała, żeby jej wybaczyła.
I wybaczyła.

***
- No co tak się wleczesz? - popędza ją Miśka.
- Czekaj, jeszcze tylko błyszczyk i będę gotowa.
Była dyskoteka. Chciała wyglądać romantycznie.
Wyszła.
- Wyglądasz... rewelka. Zgarniesz każdego faceta - oburzyła się Michalina i pstryknęła ją w sam czubek nosa.
- Nie przesadzaj.
Ciężko było jej się przyznać, ale chyba zakochała się z Kamilu.
Weszła na salę. Wokół pełno balonów. Szukała go po całej sali.
Zjawił się spóźniony. Od razu ją zobaczył.
- Zatańczysz? - zapytał.
- Tak.
Objął ją w pół i wtuleni w siebie tańczyli.
Michaśka zrobiła nam pamiątkowe zdjęcie.
- Wiesz Paula.. wyglądasz dziś zabójczo słodko.
- Oj, przesadzasz... - zarumieniła się.
Dobrze, że było ciemno i jej książę nie zauważył.
- Nie przesadzam, zmieniłaś się... jesteś milsza i cieplejsza.
Odprowadził ją do domu. Pocałował.
- Wiesz czego Ci nie powiedziałem? Że Cię kocham, za tą Twoją diabelską osobowość i anielską w jednym.
Była najszczęśliwszą osobą na świecie.
- Śpisz? - piszę do niej esa, kiedy się rozstają. - Już za Tobą tęsknię. Wejdź na fejsika.
Zmiana statusu związku? Jest zaskoczona. Akceptuje.
30.11.12. 21:30 - kocham Cię - myśli i zasypia.

***
Nie liczy się z konsekwencjami jakie czekają ją w szkole.
Idzie korytarzem.. normalnie tak jak zwykle.
Ma wrażenie, że wszyscy wokół patrzą się na nią.
Baśka i Kaśka coś o niej mówią... ma dosyć tego, chowa się w łazience.
Wychodzi dopiero, gdy dzwoni dzwonek.
- Cześć kochanie - całuję ją w policzek.
Wtula się w jego ramię i idą razem.
- Miśki dziś nie ma? - pyta zgnębiona.
- Nie.. jest chora.
Postanawia do niej pójść. Jak najszybciej. Tuż po zajęciach pobiegła do niej. Siedziała w łóżku, otulona kocem i grubym swetrem. Wyglądała na prawdę żałośnie.
- Biedaczku - powiedziała.
- Cześć Paula - wymamrotała - podasz mi chusteczkę?
Podała cały kartonik.
- Proszę. Tęsknimy za Tobą.
- I ja za Wami też.
Mocno się przytuliły. Jak dawniej.
- Szkoda, że nie wiesz jak tu cierpię.
- Widzę - mówi.
- Nie chodzi o chorobę. Kocham chyba Kamila.
Wtedy świat Pauliny zawirował jej przed oczami.
Skłamała, że musi iść. Nie chciała skrzywdzić Miśki, a Kamila kochała całym serduszkiem.

Napisał do niej esa. O 22.
'Spotkajmy się za chwilę.'
Ubrała kurtkę i cichutko wymknęła się z domu.
- Stało się coś? - wtuliła się w jego ciepłe ramiona.
- Wyjeżdżam do Hiszpanii. Ojciec dostał posadę ii..
Świat przekoziołkował...
- Kiedy wracasz?
- Za rok.
Pocałowała go z całej siły.
- Nie chce. Kocham Cię.
Krążyli po alejach...

***
Dziś mija pół roku odkąd Kamil wyjechał.
Czeka na jego listy.. na cokolwiek.
Michalina znalazła chłopaka - Marcina - teraz ma coraz mniej czasu.
Zbliżają się wakacje...

***
Maszerują po uliczkach, kiedy nieoczekiwanie zjawia się przed nią Kamil.
Wtedy myśli - on na prawdę mnie kocha.
Wtapia się w jego ramiona i całują się.
- Tęskniłem.
- A ja za Tobą.

Chwilo trwaj!!! - myśli. 

 

czwartek, 27 grudnia 2012

Listy do Patrycji.

Opowiadanie nazywa się "Listy do Patrycji"

Miała na imię Lena, ostatnimi czasy krążyła po domu. Kiedyś była wesołą dziewczyną. Jej najlepsza przyjaciółka -Patrycja - zginęła w wypadku samochodowym. Lekarze próbowali ją uratować, ale była chora i za słaba. Razem chodziły wszędzie...
Dziewczyna nie może pogodzić się ze odejściem przyjaciółki. Jedyną osobą przy której czuję się bezpieczniej jest - Patryk - chłopak Patrycji.

***
- Cześć - siada obok niej na trawie i następną noc podziwiają gwiazdy - Jak się trzymasz, Lena?
- Jak widać, jeszcze się nie rozpadłam na drobne kawałeczki, ale żyję - próbuję się uśmiechnąć ale wychodzi z tego tylko grymas. - Tęsknię za Patrycją, pamiętasz jak razem w trójkę chodziliśmy po galeriach, na lody?
- Pamiętam, zawsze nas rozweselała, mimo, że nie miałaś chłopaka ona zawsze pozwalała chodzić Ci razem z nami.
Łzy poleciały po policzku Leny.
- No właśnie. Była idealną przyjaciółką.
***

Następnego dnia uporczywie szuka czegoś na strychu. Znajduję starą sukienkę Patrycji i zdjęcie.
Jakie byłyśmy małe - myśli.
Chowa zdjęcie do bluzy, chcę je mieć zawsze przy sobie.
Po chwili znajduję list. Nie podpisany. Postanawia go otworzyć.
Od Patrycji. Nie chce czytać tego sama. Dzwoni do Patryka.
- Patryk, przyjdź.
Chłopak po 10 minutach się zjawia. Siada z nią pod sosną i zaczynają czytać.
' Jeżeli czytacie ten list, to znaczy, że mnie już nie ma. Byłam chora na raka, nie chciałam, żebyście to wiedzieli - nie chciałam litości. Chciałam żyć z Wami, śmiać się do ostatniej sekundy mego życia. Razem było nam wspaniale. Prawda? Nie chciałam wiecie czego? Abyście wsadzili mnie do łóżka i kazali leżeć, tak jak robiła to moja matka, kazała mi leżeć i traktowała mnie jak osobę chorą i niemogąca nic. Przy Was poczułam się zdrowa. Zapomniałam o chorobie. Niestety nie dała mi spokoju. Ostatnimi czasy coraz częściej dawała się we znaki. Wtedy w tej galerii upadłam, bo czułam ból w piersi. Rozdzierało mnie to coś. Przepraszam, że dowiadujecie się tego dopiero teraz. Chciałam wam podziękować, bo jesteście wspaniali. Nie dręczcie się mną. Patrzę na Was z nieba. Kiedyś się tam spotkamy i spędzimy wieczność. Teraz cieszcie się życiem, tylko o to was proszę - Patrycja.'
Nie mówili nic, tylko siedzieli w ciszy. Patryk mocno przytulił Lenę, czuł jak do oczu napływają mu łzy.
- Damy radę. Dla Patrycji - powiedział.
- Damy - powiedziała wtulając się w jego ciepły tors.
- Muszę iść, Lena.
Właśnie wtedy całują ją tak, że grunt pod jej nogami się zapada, czuje jakby była w niebie. Zamknęła oczy. Chwilo trwaj.
Czy naprawdę pocałowała chłopaka swojej nieżyjącej przyjaciółki? Nie chciała o tym myśleć. Była zła, na siebie. Na Patryka. Na swój rozum, na swoje serce.
Zasnęła. Przewracała się z boku na bok.
Obudziły ją promienie słońca, no i Patryk czekający pod bramą.
- Co tak wcześnie? - ziewnęła.
- Przyszedłem powspominać.
Czuła przypływ adrenaliny. Czuła, że Patrycja patrzy na nich z nieba i jest zła. Z drugiej strony nie chciała odpychać Patryka.
Siedzieli na polanie. Nic nie mówiąc. Cisza trwała [...]
Patryk wstał, po czym złapał swoją deskę.
- Powinienem już jechać - ale stoi nadal patrząc jej głęboko w oczy.
- Tak - odpowiada.
Zanim zniknął za rogiem zdążył mocno ją przytulić pod smutnym bezgwiezdnym niebem.
- To niebo jest jak my, smutne bez Patrycji.
- Tak - zamyka oczy a Patryk całuję ją drugi raz.
Całują się bez przerwy, nie mogąc się oderwać. Oboje wiedzą jaką wyrządzają krzywdę sobie, Patrycji ale nie umieją się od siebie oderwać.
Po 10 minutach odjechał.
Pobiegła do domu, zapaliła świeczkę i wzięła album.
Łzy ciekły po jej policzkach.
'Przepraszam Patrycja. Nie chciałam' szepcze w myślach. W jej głowie milion myśli.. tęskni za dawnym światem, tym kolorowym.
W myślach ma słowa Patrycji, które wypowiedziała przed śmiercią.
'Jeżeli świat wydaję Ci się być szary, weź kredki i pomaluj go.'
Uśmiechnęła się w duchu.
'Chciałabym Pati, ale bez Ciebie nie dam rady.'
***
Patryk jest u niej codziennie. Pewnego dnia zdobywa się na wyznanie.
- Jesteś piękna.
- Patrycja - zagryza wargi.
I chociaż obiecała, że nigdy nie pocałuję Patryka to wtapia się w jego ciepły tors i na nowo się zaczyna.
- Czy ty też tak masz?
- Jak? - mruży oczy.
- Czuję, że w Tobie siedzi Patrycja.. tak mnie pociągasz.
- Patrycja byłaby zła, była inna. Była lepsza.
- Patrycja chcę byśmy byli szczęśliwi.
Następnego ranka budzi się u boku Patryka. Szybko wstaję i ubiera ciuchy. Musi wyjść. Szybko uciec.
'Czego się boisz?' podpowiada sumienie.
Biegnie przed siebie...
Uderza w nią pędzący motor..


***

Leży teraz w szpitalu. Nieprzytomna. Nie wyczuwa nic, ale czuję, jakby była w niebie a obok niej Patrycja. Rozmawiają.
- Pati? Nie wierzę, tak mi przykro, że...
- Ciii - tuli ją - cieszę się, że opiekujecie się sobą nawzajem.
Sen się urywa. Dziewczyna jest w śpiączce.

***
Patryk przychodzi codziennie, rodzice dziewczyny też. Modli się.
Rozmawia z nią.
- Lena, jeżeli mnie słyszysz.. nie zostawiaj mnie, moje życie bez Ciebie będzie bez sensu. Nie odchodź. Spróbuj się wybudzić.
Nic nie działa, próbuję..
Pewnego dnia przyniósł ze sobą laptop.
Włączył jej ulubioną piosenkę ze 'Szkoły Uczuć' bądź silna jak Mandy Moor - mówi cichutko.
Zdarzył się chyba cud.. Lena obudziła się.
Nie wie co się dzieję. Czuje tylko ból w kościach i strach. Przed oczami ma śmierć.
- Patrykkk - mówi i upada na poduszkę.
- Już wszystko będzie dobrze.

Po tygodniu może mówić, rozmawia.
- Co tam? - pyta.
- Lepiej, czy nie uważasz, że to dziwne, że wpadłam pod motor?
- Dziwne, Patrycja Cię uratowała. Ona nas strzeże.
- Właśnie Patrycja, ona mnie tuliła.. rozmawiała ze mną.
- Śpij.. jesteś zmęczona.

Po 2 tygodniach lekarze wypisali Lenę. Patryk jest przy jej boku.
Siedzą pod starą olchą.
- Patryk.. wiem, że to głupie ale.. jesteśmy coś winni Patrycji.
- O czym myślisz, królewno? - wkłada mandarynkę do jej ust.
- Myślę, że powinniśmy pisać do niej listy. Kłaść na cmentarzu.
Ja czuję, że ona to czyta.
Przytulił ją mocno..

Pierwszy list postanowiła napisać sama.
'Cześć Patrycja. Jesteś moim aniołkiem stróżem. Uratowałaś mi życie, a liczyłam na to, że będę obok Ciebie, wiesz? Ciebie już nie ma, ale czuję Twoją obecność, Patryk też to czuję. Chcę Ci podziękować i kocham Cię. '
Stali na cmentarzu, łza za łzą leciała Lenie.
- Bądźmy silni.
Położyła list i odeszli w ciszy..
Objął ją ramieniem - wiedział, że dziewczyna jest słaba i krucha.
Następny list napisali 2 miesiące później. Postanowili, że napiszą go razem.
'Pati, dziś obchodziłabyś 18 urodziny. Mamy dla Ciebie tort. Mamy nadzieję, że obchodzisz je razem z aniołkami. Kochamy Cię bardzo. Twoi - Patryk i Lena '

- Naprawdę myślisz, że to czyta? - powiedział.
- Nie wiem, mam nadzieję, że to czyta.
Chłopak musnął delikatnie jej usta.
- Jesteś cudowna, Patrycja miała rację.
***
Leży w łóżku, w dłoni trzyma telefon.
Nie ma siły wstać. Za oknem klapa.
Wyciaga notes. Ołówek wypada z jej dłoni.
Płacze jak mały niemowlak, który nie dostał zabawki.
'Patrycja, wracaj. Źle mi bez Ciebie'
Postanawia zerwać z Patrykiem.

***
Zastał ją w łóżku. Wokół pełno chusteczek.
- Lenuś, co się dzieję?
- Nic, odejdź. Patryk nie chce tego ciągnąć. Nie wiem jak mogliśmy zrobic coś takiego Pati.. ona? Była taka dobra, zrobiłaby dla nas wszystko, patrzy na nas z nieba a my na jej oczach całujemy się i kochamy.
- Lena, Pati chciała, żebyśmy byli szczęśliwi. Kochanie, ona nas kochała i kocha nadal. Uwierz mi.
Nie mówiła nic. W ramach rozrywki podziwiała sufit.
- Lena powiedz coś.
- Nie.. żałuję, że nie jestem w niebie obok Patrycji.
- Nie mów tak, proszę Cię.. - wtedy to zobaczył, złapał jej rękę- Co ty zrobiłaś?
- Zacięłam się, to nic. - schowała rękę pod pościel - Na prawdę, Patryk to nic. Przysięgam.
- Lena, widzę, że coś się dzieję. Świrujesz już.
Miał rację, ciągle błądziła myślami, chciała śmierci własnej.
Chciało jej się rzygać tym co zrobiła. Nie mogła patrzeć w lustro tak się znienawidziła.
- Odejdź - powiedziała łamiącym się głosem.
- Wrócę.
Odszedł.
Wyciągnęła notes, chciała napisać list do Patrycji ale nie umiała dobrać słów. Masę kartek rzucała się. Wściekała. Zasnęła.
Śniło jej się niebo. Patrycja, która zapraszała ją na kawę. Tak jak kiedyś. Szły razem za rękę i obserwowały z góry świat.
Obudziła się z krzykiem. Do pokoju wpadł Patryk.
- Co się dzieję?
- Nadal tu jesteś? - oburzyła się.
- Będę przy tobie zawsze, pamiętaj. Kocham Cię i tak już będzie.
Czuła się okropnie, zabrała najlepszej przyjaciółce chłopaka.
Pokochał ją, kochał Patrycje ale z litości był ze mną - myślała.
Chłopak próbował odsunąć ją od Patrycji, rozbawić.. ale nic nie pomagało. Dziewczyna z dnia na dzień czuła się gorzej, samotniej.. sama nie wiedziała.
Zaczął pisać do niej listy.
'Lena kocham Cię. Odezwij się' wręczył jej i usiadł na łóżku.
Zgniotła list i wyrzuciła na dywan.
Dopiero gdy wychodził czytała wszystkie jego kartki, a łzy spływały jej po policzku.
Miłość jest niesprawiedliwa, życie jest niesprawiedliwe. - krzyczała jej dusza. Chciała wszystko powiedzieć Patrykowi, jak się czuję, jak go kocha.. ale czuła żelazną barierę pomiędzy nimi, którą sama stworzyła.
Jak mogłam?
Jak mogłam?
Jak mogłam? ' - powtarza.
Ktoś równie dobrze mógłby zrolować całe niebo...
Po chwili poczuła dłoń na ramieniu. Patryk.
- Przepraszam, na prawdę Cię kocham.
- A ja Ciebie.. ale... - szepcze.
Chciała odwiedzić cmentarz, żeby porozmawiać z Pati, ale wybiera łóżko. Modli się o sen, który nie przychodzi.
Przychodzi za to wstyd. Policz czerwienieją jej ze wstydu.
'Przepraszam' piszę palcem po udzie, w kółko aż nie może tego znieść. Sięga po notes.
'Jeżeli czytasz to, to znaczy, że nie ma mnie już tutaj. Kocham Cię.- Lena' - kładzie kartkę na łóżku. Wie, że Patryk przyjdzie, wie, że sobie nie poradzi z jej śmiercią.. ale wie też to, że sama nie poradzi sobie z samą sobą.
Idzie pod prysznic. Bierze żyletkę w dłoń. Łzy spływają po jej policzkach. W porę zjawia się Patryk.
- Jak mogłaś? Co chciałaś zrobić?
- Nic - mocno wtula się w jego ramię.
Krople z prysznica lecą jedna za drugą szybciej niż jej łzy. Strumień łez.
Budzi się obok Patryka.
- Czuwałem nad Tobą.
Wtedy przypomina jej się Patrycja.
Ma sen.
- Lena, nie rób sobie krzywdy. Nie dam Ci jej sobie zrobić.
- Chciałam być obok Ciebie.
- Bądź obok Patryka, on bardziej Cię potrzebuje.
Sen się urywa.
- Zrobiłem herbatę, napij się.
Upija łyk.
- Lena nie wiem ale kocham Cię, kochałem nawet gdy byłem z Pati tylko nie chciałem zniszczyć Waszej przyjaźni.
Dziewczyna nie chce tego słuchać, ale słucha...
Miliony myśli roją się w jej głowie.
Wie jedno, kocha Go.
Całuję jego wargi.
- Kocham Cię, Patryk.
Nic nie mówią, całują się przeciągle.
'Ja.
Bez.
Pati.
Zawsze.'
W myślach krzyczy na nią, że nie walczyła. Jej dusza się rozdziera. Patryk coraz mocniej ją tuli, jakby wiedział co się dzieję.
- Będzie dobrze. - mówi i gładzi jej włosy - Musi być.
Nabiera pewności siebie. Chce zbudować od nowa swoje życie. Postanowiła je pokolorować, tak jak radziła Patrycja - kiedy jeszcze żyła. Stara się uśmiechać - wie, że Patrycja kochała jej uśmiech. Stara się być silna dla siebie, Patrycji i Patryka.
Jest pewna miłości.
Ostatni list jaki napisała do Patrycji to:
' Dużo mnie nauczyłaś. Nic nie mówię już Patrykowi, że miewam sny z Tobą.. ale kocham Cię. I dziękuję. Uratowałaś mi życie 2 razy. Zaczęłam się nim cieszyć, dziękuję za wszystkie znaki tam z góry. Szkoda, ze Cię tutaj nie ma - Lena '
Opuszcza cmentarz, w jej włosach szumi wiatr. Spogląda w niebo.
'Kocham Cię, Patrycja.'





***
Minęły 2 lata od śmierci Pati. Lena zdała sobie sprawę, że życie jest ważną wartością, dlatego pielęgnuje je, Patryk jest przy niej.. mimo jej wybuchów płaczu, częstych rozterek i dziwnych zachowań. Patrycja też jest przy nich. Na dowód tego na korkowej tablicy Lena przypięła ich wspólne zdjęcia.
Przestała pisać listy, psychika jej siadała. Za to rozmawiała z Patrycją z kazdą wizytą na cmentarzu.



środa, 26 grudnia 2012

Zimowa miłość.




Siedziała w pociągu, wracając do domu z ferii zimowych. Rysowała na szybie serduszka.
- Ciekawe jak to jest, kochać kogoś i być kochanym - myślała.
Miała 16 lat, na imię jej było - Milena.
Na ferie wysłała ją mama - nudziło jej się w domu..
w sumie cieszyła się, że kogoś tam pozna..
Poznała masę przyjaciółek. Do chłopaków miała niestety pecha.

W marcu niespodziewanie dostała zaproszenie na fejsiku od chłopaka..
'Ale czy my się znamy?' - napisała.
'To ja, Rafał. Z zimowiska. Nie pamiętasz?'
No tak. - oświeciło ją.
Rafał, ten boski Rafał. Jeju. Zaprosił ją na fejsie, ale była zachwycona.
Kochała się w nim przez cały pobyt w górach, niestety chodził z Aśką - miss zimy. Długie nogi, piękne oczy i lśniące włosy.
Los się chyba do niej uśmiechnął.
'Co powiesz na spotkanie? Dawno Cię nie widziałem. Trzeba pogadać?'
Ucieszyła się, Rafał to był spoko gość. Miły, szarmancki.
Zgodziła się.
'Jutro w Maku' - napisał i już go nie było.

               ***
Zaczęła przegląd szafy. Szybko znalazła super bluzkę i dżinsy.
Wyjęła bransoletki i kolczyki i położyła się na łóżku.
'Ale super.' - myślała.
                 ***

Następnego dnia pojawiła się troszeczkę spóźniona.
- Hej - uśmiechnęła się.
- Cześć. Na co masz ochotę?
- Szejk.
I zaczęli rozmawiać, o górach.. muzyce i sporcie.
- Na prawdę lubisz Lewandowskiego?
- No pewnie - śmiała się.
- To super.
Przegadali długo..
- Oj już 17 - zrobiła kwaśną minę. - Rafał miło się gada, ale obiecałam mamie, że wiesz wrócę na kolacje.
- A no rozumiem, to może Cię odprowadzę?
- Dzięki. Z przyjemnością!
Odprowadzali się 3 razy, nagadać się nie mogli.
- Nie no Ty jednak jesteś super dziewczyna - mówił.
- Dzięki. To do zoba!
- Pa - pocałował ją w policzek i patrzył jak znika w drzwiach.
'Super dziewczyna, nie to co Aśka, co myślała tylko o paznokciach i o swoich włosach a  inteligencji ani trochę. Szkoda, że tak zmarnowałem te ferie' - myślał.
Milena była wesoła.. skakała z radości.
- A tobie co tak wesoło? Do nauki byś się wzięła..
- Tak ojcze, wiem.. już idę.
Odrobiła polski, ale matma jej nie szła.
'Jeju na co mi jakaś liczba Pi, sri - myślała w duchu.
Dobra idę spać. Mam nieprzygotowanie w końcu.'
Zasnęła. 

                         ***

Matma, to chyba przedmiot najtrudniejszy do ogarnięcia - siedziała zamyślona w ławce.
- Ej Milena masz 8 zadanie? - zwrócił się do niej Filip.
- No właśnie nie..
- Ehue czy ja Wam nie przeszkadzam? - rzekła profesor.- Może Milena przyjdzie do tablicy i rozwiąże na ocenę zadanie 8? Co o tym myślisz?
Nie miała wyboru. Ręce zaczęły jej się trząść. Wzięła kredę i liczyła, że za chwilę zadzwoni zbawczy dzwonek. Nie dzwonił.
- No na co panienko czekasz? Już. Szybciutko - docinała profesorka.
- Ja nie wiem czy mam to dobrze.
- Nie interesuję mnie to. Rób.
Zaczęła pisać pierwszy przykład.
Jak się rozwiązywało to zadanie? - próbowała sobie przypomnieć. Nie mogła dostać kolejnej pały, to by oznaczało 0 spotkań z Rafałem, ojciec dał by szlaban i koniec zabawy. Zakuwała by jak mnich w swojej komnacie. Skupiła się.
- Pi równa się 8. - powiedziała pewnym głosem.
- Dobrze. 3 siadaj. To był łatwy przykład, liczyłam, że szybciej go rozwiążesz, no cóż. Weź się za naukę, bo ta 2 co miałaś na semestr to była nad ciągana.
- Rozumiem, dziękuję.
Usiadła w ławce. Ufff - pomyślała.
Dzwonek zadzwonił.
Wychodziła ze szkoły prawie załamana tą matmą. Przy bramie spotkała Rafała. Był starszy i chodził do szkoły niedaleko jej budy.
- Witaj, jak tam? Postanowiłem przyjść po Ciebie i zapraszam na lody.
- Nie wiem czy mogę, tak jakby profesorka każę mi zakuwać do matmy, a ja kompletnie tego nie ogarniam.. jutro zarządziła wielki sprawdzian.
- E no Milena, ja Ci chętnie pomogę. Chodź. - niespodziewanie złapał ją za rękę i zaprowadził do siebie. - No to wyciągaj te książki - uśmiechnął się szczerze.
Po 3 godzinach ciężkiej pracy była obkuta.
- Dziękuję.. nie wiem jak mogę Ci się odwdzięczyć.
- Wystarczy mi Twój uśmiech. - powiedział i pocałował ją delikatnie.
- Rafał wiesz muszę się zbierać.. spotkamy się jutro?
- Pewnie, mam nadzieję, że dasz radę!
- Dam!


Rafał myślał o niej cały czas..
'Jeju jaka ona zdolna i ładna  i inteligentna' z rozmyślań wyrwał go esemes od Mileny.
'Zaliczyłam. Dostałam 3 z plusem'
'Gratki maleńka, zapraszam do mnie' - odpisał.

                          ***
Siedziała na kanapie, nie była pewna swoich uczuć co do Rafała.. chociaż czuła zauroczenie do tego chłopaka.
O, nagle jej telefon zadzwonił.
- Eliza, to ty?
- No ja, przyjeżdżamy jutro. Cieszysz się?
- Ja tak.. - nie zdążyła odpowiedzieć.
- No to super, do jutra, kuzyneczko!
Wiedziała, że będą kłopoty. Eliza była hardkorowa, pełna głowa pomysłów, lans i te sprawy.. trzeba będzie się nią zajmować.. nie była z tego powodu zadowolona. Musiała odwołać swoje plany.
- Hej.. Rafał. Nie możemy się jutro spotkać. Kuzynka przyjeżdża i muszę się nią zająć.
- A no pewnie.. rozumiem. No to trzymaj się laleczko.
- Pa.
Usiadła na łóżku. Oj ta Eliza - zawsze zjawiała się w tym momencie.. 

Eliza - było jej wszędzie pełno.
Latała po klubach - przy czym ciągnęła razem ze sobą Milenę.
Pewnego razu coś poszło nie tak.
Dziewczyna obudziła się zupełnie.. pijana.
Obok niej leżała Eliza z jakimś chłopakiem chyba tym z dyskoteki.
Nie miała siły wstać, nogi odmawiały posłuszeństwa, a głowa bolała strasznie.

***
Milena zaczęła wagarować, co nie uszło uwagi jej ojcu.
- Milena, to, że jest u nas Eliza nie zwalnia Cię z chodzenia do szkoły. Czy to jasne?
- Tak tatku..
- To jutro do niej zasuwasz.
Spakowała plecak i napisała esa do Rafała.
'Przepraszam, że się nie odzywam, ale wszystko wymknęło się spod mojej kontroli. Eliza no i.. wiesz. Tęsknię.'
Odpisał szybko. Otwierała z radością, ale uśmiech szybko zniknął z jej twarzy.
'Ta, wiem. Widziałem zdjęcia na fejsie. Ładny ten Twój bohater. Szczęścia.'
Nie wierzyła, że to do niej. Dawno nie była na fb więc szybko włączyła konto i po zalogowaniu wiedziała o co chodzi.
Na jej profilu zdjęcia z jakimś typem z imprezy i opis:
'Prawda, że słodko? Kocham Cię.'
Wiedziała kogo obwinia za to.
- Elizaaaaaaaaaaaaaaaaaa - wydarła się na cały dom.
- No co jest kuzyneczko? O widzę, że oglądasz foty. Ładny co nie? Boski, ale żeś zbajerowała go.
- Ja go nawet nie znam, prosiłam Cię żebyś zamieszczała te zdjęcia? - rykła.
- No nie, ale no wiesz. Wyluzuj.
- Nieważne. Muszę kuć. Elo.
- No siema.

Nie mogła skupić się na matmie. Z Rafałem było to łatwiejsze, ale po tym co zrobiła nie była w stanie zwrócić się o pomoc.

Nie odzywał się. Był obrażony. Milena - wtedy po raz pierwszy poczuła, że kocha Rafała i pożałowała.. ale to nie była jej wina, tylko Elizy, ale z drugiej strony nie mogła winić kuzynki za całe zło świata, naważyła sobie piwa - teraz będzie trzeba je wypić.
Chodziła do szkoły - musiała - resztę dnia spędzała w łóżku.
Kompletnie się załamała.
Puk puk.
- Proszę.
- To ja, co się dzieję? Pogadajmy.
Poczuła przypływ emocji i wyżaliła się kuzynce.
- Kochasz go?
- Tak.
- Przepraszam, nie wiedziałam..
- Nie martw się. Idź już.
- OK.

Eliza wiedziała jedno - musiała pogodzić Rafała z Mileną. Wzięła z szafki telefon kuzynki i napisała 'W parku, za 30 minut. Bądź.'
Wiedziała jedno, że się zjawi. Intuicja jej nie zawodziła.

- My się znamy? - powiedział gdy ujrzał Elizę.
- Tak, jestem kuzynką Mileny.
- Jeżeli chcesz gadać o niej to sory, ale nie mam czasu.
- Poczekaj, kochasz ją, prawda?
- Ta, ale to już nie ma znaczenia. Elo.
Złapała go za rękaw.
- Ma, ona żałuję. To ja umieściłam te zdjęcia, była pijana..
- Ale zdradziła, nie usprawiedliwiaj jej - i zostawił Elizę samą na środku parku.

***
Zbliżał się semestr.
- No Milena, starałaś się a potem klapa.. jedynka z plusem.
- Rozumiem.
Załamana wróciła do domu. Nie rozumiała już nic. Jej życie rozwaliło się jak puzzle.
- Dostałaś list - wbiegła Eliza.
- Od?
- Zobacz - wręczyła jej kopertę - powinniście pogadać. Zostawiam Cię.
Otworzyła kopertę. Od Rafała.
'Nie wiem co u Ciebie, ale dawno nie rozmawialiśmy. Nie mówiłem Ci, ale kocham Cię. To głupie, zabolała mnie Twoja zdrada, nawet nie wiesz jak. Nie jestem w stanie Ci wybaczyc, ale Eliza mówiła, że masz kłopoty z matmą, spotykajmy się w kawiarni o 15 w każdy piątek. Rafał'
To miłe - pomyślała - ale nie wiedziała, czy jest w stanie spotkać się jutro z Rafałem. Eliza zadecydowała za nią.
- Idziesz, masz pałsko z matmy.. i ty chcesz zrezygnować? Mała.
- Dobra.
I ruszyła. W kawiarni było chłodno, zdjęła kurtkę i rozłożyła książki.
- Cześć, ile będą mnie kosztowały te korki?
- Nic, robię to z własnej woli.
- Należy Ci się, Rafał. 30 zł?
Nie dała się przekonać, płaciła Rafałowi za każde korki.
Trudno było jej było pogodzić się z tym, że jej ukochany daje jej korki. Był całkiem obojętny.
- No i umiesz - chwalił ją co jakiś czas.
Nie oszczędzał także krytyki.
Postanowiła wziąć się za matmę i ostro harowała, aby pokazać Rafałowi, że daję radę. 


***
- No i co stary? Jak z Mileną?
- Z Mileną? Łączą nas tylko korki, chyba żałuję tego co zrobiła ale jest taka no wiesz trzyma dystans.
- Moim zdaniem powinieneś..
- Dać nam szansę? Chciałbym spróbować z nią ale wiesz, na razie chcę odbudować z nią więź.
- A no spoko, stary. Ja kończę, narka.

***

Rafał wyszedł ze swojego domu, na głowę wcisnął czapkę. Właśnie podjął bardzo ważną decyzję. Nie chciał przyjmować pieniędzy za korepetycje od Mileny. W kawiarence pojawił się trochę wcześniej. Chciał wszystko przemyśleć.
Milena było punktualnie. Starannie rozłożyła wszystkie książki i przywitała się z korepetytorem. Tak właśnie go traktowała jako korepetytora. Nie chciała nic zepsuć dlatego trzymała się tego co sobie obiecała i nie chciała przekroczyć granicy.
- Mam zadanie, bardzo trudne - powiedziała.
- Daj, rozwiąże Ci. - szybko się z nim uporał - a teraz posłuchaj.
W dalekiej przeszłości marzyła o tym, ale teraz jej duszyczka prosiła : tylko nie niszcz tego co jest między nami, nie.
- O co chodzi? - powiedziała pewnym głosem.
- Nigdy więcej nie wezmę od Ciebie pieniędzy.
Dziewczyna pobladła. Upuściła ołówek. No tak.. ma już dosyć korepetycji.
Zostawiła 30 złoty na stoliku.
- Dziękuję za pomoc i za wszystko, Rafał. Będę się zbierała w takim razie.
- Nie, zabierz. Chodzi o to, że chce Ci udzielać korków, ale nie chce od Ciebie pieniędzy.
- Tak się umówiliśmy. - powiedziała stanowczo.
- Ty tak wymyśliłaś. Obrażę się.
Czuła się jak dziecko w pułapce. Cóż miała zrobić? Potrzebowała tych korków.
- No dobra. Ja już pójdę.
- Odprowadzę Cię z miłą chęcią.
Szli uliczkami. Dziewczyna marznąc kuliła się z zimna, ale nie chciał jej przytulić. Speszyć.
Odkąd wyszli z kawiarenki nie odezwała się ani słowem.
'Przegrałem' pomyślał w duchu.


Siedziała na łóżku oglądając zdjęcia z dzieciństwa.
To były czasy - myślała. Zero smutków, zero problemów.
***
Sobota była całkiem mroźna. Ludzie przemykali ulicami bardzo szybko, wszyscy zabiegani.
Rafał w tym samym czasie myślał tylko o Milenie. Milena to, co Milena robi, jak idzie jej matma a przede wszystkim o jej oczach. Miała piękne oczy. Brązowe.
Postanowił, że musi coś z tym zrobić. Musi ją jakoś przekonać do siebie, był nawet w stanie jej wybaczyć. Nie była w końcu winna.
***
Tymczasem Milena zwinęła się w kłębek i wtuliła w poduszkę.
Czekała na jutro - chciała zobaczyć się z Rafałem.
Po 10 minutach zadzwonił telefon. Rafał.
- Cześć. Dasz się zaprosić na spacer?
- Mieliśmy spotkać się jutro, ćwiczyć matmę.
- Tak, wiem.. ale chciałbym żebyś wybrała się ze mną na spacer.
- No dobrze.. - czuła, że ulega.
- Za 10 minut będę. Ubierz się ciepło.
Ubrała kozaki, ciepłe buty. Cóż, było ciepło ale pogoda dawała się we znaki. Gotowa - pomyslała.
Matma - szła jej coraz lepiej. Czuła, że ma już pewną 2, a nawet 3.
Pukanie do drzwi. Przyszedł.
- Gotowa?
- Tak.
- Chodźmy.
No i szli. Nadal trzymała dystans pomiędzy nimi. Ręce schowała do kieszeni, czuła, że tak jest bezpieczniej.



- Nic nie mówisz...
- Zimno jest - odparła Milena.
- No tak.. zaprosiłem Cię bo..
- Bo?
- Chciałbym zaprosić Cię na bal.
- Bal?
- Tak.
- Rodzice się nie zgodzą. - plątała.
- To mi będzie smutno, nie Tobie.
- No dobra.

***
Rodzice się zgodzili. Nie wiedziała czy się cieszyć, ale wiedziała jedno- chciała iść na ten bal.
Czas szybko zleciał. Rafał przyszedł po nią. Był miły, jak zawsze.
- Cudownie wyglądasz. - powiedział.
- Dziękuje i wzajemnie.
Dotarli spóźnieni.
Cały czas był przy niej. Atmosfera się popsuła, gdy w pobliżu pojawiła się Angela - była Rafała.
Zaczęli gadać.. Milena poczuła się nieswojo, więc wyszła.
Złapał ją przy drzwiach.
- Gdzie się wybierasz? Coś nie tak?
- Źle się czuję, zresztą..

- Źle? - spojrzał na nią.
- Tak. Do domu wrócę sama.
- Nie ma mowy, jest ciemno. - zarządził.
Szli razem. Milena była załamana, liczyła na hepi end, ale niestety Angela zniszczyła jej plany.
- Nie odezwiesz się? - powiedział.
- Nie mam już siły, zresztą.
- Z Angelą nic mnie nie łączy, rozumiesz? - złapał ją w pasie.
- Rozumiem, nie musisz się spowiadać - zacisnęła zęby.
- Jak matma? - zaczął.
- Profesorka chce mnie uziemić, ale na razie daję radę. Jakoś.
- No tak, cieszy mnie to, bardzo. Wpadniemy do tej kawiarenki?
- Dobrze- powiedziała dziewczyna.
Usiedli. Idylla nie trwała długo, bo zadzwoniła Angela.
- Poczekaj chwilkę, to coś pilnego.
Dziewczyna wyszła.
Pasują do siebie myślała - a z jej oczu ciekły łzy.

***
Rafał był przygnębiony. Milena nie odbierała, myślał o niej całymi dniami. Postanowił zadzwonić.
Wyjął z kurtki telefon i zadzwonił. Długo nie odbierała. Już miał się rozłączyć kiedy..
- Słucham?
- Cześć Milena, tu Rafał.
Pik, pik, pik.
Rozłączyła się, widocznie nie miała ochoty na rozmowę.

***
Leżała w łóżku. Nie chciała z nim gadać, nie chciała odpisywać.
Matma jej nie szła, była przygnębiona. Postanowiła wyjść na dwór.
Ubrała się i wyszła.
- Milena! - zawołał.
Spojrzała za siebie. Rafał. Nie miała drogi ucieczki.

- Cześć - powiedział. - możemy porozmawiać?
- Nie mam czasu.
- Nie uciekaj od rozmowy.
- Nie uciekam, po prostu się spieszę.
Czekała z wyrokiem na jego słowa.
Opuściła głowę.
- Powiedz coś. - nalegał.
- Kocham Cię.
I odeszła.
Zlapal ją dosyć szybko. Chwycił jej rękę.
- Puść, proszę - powiedziała cicho.
Rafał przytulił dziewczynę i otarł z jej oczu łzy.
- Kocham Cię, Milena.
- Kochasz Angelę.
- Oj zazdrośnica.
Wziął jej rękę, przytrzymał głowę przy swej piersi.
- Słyszysz jak bije? - zapytał
- No tak.
- Biję dla Ciebie, kocham Cię. - pocałował jej policzek. - Zgodzisz się być ze mną?
- Tak - zawiesiła się na jego szyi.

***
2 miesiące później były jej urodziny.
- Kupiłem Ci prezent - wręczył jej bilety.
- Zakopane? Rafał kocham Cię.
 

i byli wreszcie szczęśliwi. 






wtorek, 25 grudnia 2012

Historie Tośki.

 Takie tam. Miało być świąteczne, ale coś mi się nie udało. :<
Tym razem będzie jakieś pozytywne zakończenie. :3 




Czym jest miłość? - napisała na wielkiej kartce.
Miłość= szczęście=chłopak=problemy=załamanie- dopisała po czym szybko skreśliła wszystko i zanotowała: MIŁOŚĆ NIE MA DEFINICJI.


Miała na imię Zosia, lecz wszyscy wołali Tośka. 17letnia wariatka w pozytywnym znaczeniu. Od godziny wertowała 'Jezioro Osobliwości', w końcu przyłapała się na tym, że w kółko czyta ten sam akapit. Zamknęła książkę.
- Mam dosyć - pomyślała. Złapała za telefon, miała już pisać esemeska do Piotrka, ale przypomniała sobie jak ostatnio ją potraktował. Zrezygnowana odłożyła telefon i postanowiła wyjść na dwór. Myślała o Piotrku. Był jej facetem od miesiąca. Wszystko układało się pięknie, do czasu, gdy jej hiroł diametralnie się zmienił. Nie rozumiała tego. Kiedyś spędzali każdą chwilę.. z dnia na dzień było coraz gorzej.
- Kryzys maleńka - powtarzał jej starszy brachol.
- Ta.. - odpowiadała.
Łatwo mu mówić, miał super dziewczynę, zero problemów, udany związek...
Czyżby Piotrek chciał się mnie pozbyć? - za każdym razem odsuwała tą myśl na dalszy plan. Kochała go bardzo.. chciała być z nim zawsze. 
                              ***
Następnego ranka - SOBOTA - kochała ten dzień. Zero nauki. Zero obowiązków. Słodkie nic nie robienie. To jest to!
O 14 zwlekła się z łóżka. Włączyła Avile. Liczyła na sms od wiadomo kogo.. w skrzynce zastała tylko...
- Mamo znów wygrałam BMW.
- Ekstra - odkrzyknęła mama.
Odłożyła telefon i odpaliła laptopa - może w skrzynce mejlowej?
Tam też nic nie zastała. Oprócz spamu.
      Ubrała się cieplej i postanowiła wyruszyć do centrum Wrocławia.
- Mamuś wychodzę - ucałowała ją w policzek i już jej nie było.

Usiadła na ławce w parku. Dziwnie było siedzieć jej samej. Kiedyś siadali tu z Piotrkiem i spędzali miłe chwile. Wyjęła telefon. Postanowiła zrobić pierwszy krok.
'Piotrek. Hej. Tu Tośka... nie wiem, ale nie odzywasz się. Mogę znać powód? Jestem w parku, przy Twojej dzielni, spotkajmy się. Całuski.'
Czekała 5 minut- nic.
Czekała 20 minut- nothing.
Po 40 minutach zdołowana ruszyła do Miłki... najlepszej kumpeli od spraw specjalnych jeszcze za czasów elo.
- Heeeęęęj- rozkleiła się w progu.
- E no Tośka, nie jęcz mi tu. To nie koniec świata, dopiero za rok. - powiedziała kumpela, ona zawsze miała poczucie humoru, nawet jakby się waliło, paliło.
- No to mów co tam się dzieję... - podstawiła jej lody- orzechowe.
- No więc... -zaczęła ryczeć - Piotrek chyba kogoś ma, nie odpisuję na esy.. nie oddzwania..
- Ej malutka,  może nie ma kasy? No nie dramatyzuj - poklepała kumpelę po ramieniu.
Nagle rozdzwonił się telefon..
- Siema maleńka, sory, że dopiero teraz.. laleczko złota. Ostatnio nie mam czasu.. treningi. Sama rozumiesz, co powiesz na miting, za tydzień?
- Za tydzień?! Piotrek kiedyś spotykaliśmy się codziennie. Codziennie.
- Skarbie, ja Ci to wynagrodzę. Muszę kończyć. Matka coś chce, trzymaj się. Elo.
Rozłączył się.
Miłka od razu wiedziała jak rozweselić strapioną kumpelę.
- E no Tośka zajebiaszczy dzwonek. Łopa gangam stajl, heeeeeeeeeeeeeeee seksy lejdy.
Roześmiały się obie.
- Dobra zbieram się na chatę. Nikodem ma przyjść. - powiedziała Tośka.
- Leć. - uściskały się. I już jej nie było. 

                                         ***
Od 2 godzin rozwiązywali zadania. Chemia.
- Nie rozumiem. - wkurzała się coraz bardziej, gdy wzór następnego węglowodoru napisała błędnie.
- Tośka jakie ty masz piękne oczy..
- Dzięki Nikoś, ale wracając.. do...
Nie zdążyła dokończyć, gdyż zatopiła się w ciepłych wargach Nikodema. Nie chciał się odkleić.
- Sory - powiedział - ale od pewnego czasu...  strasznie mi się podobasz... i.. mała.
- Tyle razy prosiłam żebyś nie mówił 'mała'.
- Ale chyba oprócz tego powiedziałem coś ważniejszego, prawda?
Z Nikodemem znali się... cóż.. od piaskownicy.
- E no bardzo, bardzo Cię lubię.. ale nie czuję mięty......
- Nie no Tośka rozumiem, nie mydlij. - pocałował ją w policzek jak to miał w zwyczaju i już go nie było.
Została sama z myślami, w głowie jej się roiło. Dużo myślała, o nich.. dopóki nie poznała Piotrka.
Poznali się w kinie, to był koleś.. mega zakręcony i po prostu co tu mówić- w jej typie.
                                                     
                                                           ***
Minął tydzień. To dziś mieli się spotkać. Siedziała na ławce przystanku autobusowego przed swoim domem.
Cóż, może Piter nie był mega romantykiem.. ale jak coś już zrobił to szczena opadała.
Ostatnio na urodziny namalował jej piękny autoportret wraz z wierszem. Miał kolo talent. W jesieni przynosił bukiet... ale nie taki z róż. Z liści. Był odjechany na maksa. Nic dziwnego, że wszystkie laski oglądały się za nim. Miał po prostu swój styl. Charakterek też.
Marzła trochę na tym przystanku...
Minęło 20 minut.
- Gdzie jesteś? - wyskrobała.
Nie odpisał. Zebrała się na chatę. Miała dosyć tego ponurego dnia.
Po 2 godzinach książę raczył zadzwonić
- No Tośka, honej. Co jest? Zaspamowałaś mnie tymi esami.
- Co jest? Gdzie jesteś?
- Hę? Na sali? Dodatkowy trening, wiesz..
- A gdzie miałeś być? - powiedziała głosem pełnym jadu.
- Hę?
Koleś w ogóle nie kumał.
- U mnie - ryknęła i odłożyła słuchawkę.
Tak się nie robi - pomyślała. Postanowiła trzymać go na dystans. Wiedziała, że mają kryzys.. wiedziała też inną rzecz, że w życiu jej chłopaka najważniejszy był sport.. potem dłuuuugo nic i dopiero ona.
Pisał esy.. ale tylko przez 2 dni, potem dał sobie spokój.
Mijały dni, tygodnie.. nie dawał znaku życiu.
- To koniec - pomyślała.
Z rozmyślań wybudził ją telefon.
- A to ty.. - powiedziała.
- No co jest? - rzekła Miłka - zabieram Cię na mały szoping modeleczko.
- Nie mam nastroju.
- Znowu Piotrek?
- Tak.
- Wiesz co o tym myślę. Nie stara się - nie jest Ciebie wart.
- Miłka, skończ. Nie wiesz co to miłość.
- Może i nie, dlatego wyciągam Cię na zakupy. Za 10 minut jestem u Ciebie - i rozłączyła się.
Jak obiecała tak zrobiła. 10 minut później pod klatką stała Miłka.
- No pospiesz się, są wyprzedaże.. wiesz jakie fajne łaszki widziałam?
- Nie mam nastroju sory..
- Oj proszę Cię. Jesteś zdrowa, tylko chłopak zawodzi....
Po 20 minutach były już w galerii.
- Nie martw się już nim, nie jest...
I wtedy urwała, bo zobaczyła to samo co Tośka i wpadła w osłupienie.
- Zostaw.
Zobaczyły Piotrka. W Galerii.
- Co Ty robisz tutaj z tą?
- O Tośka.. e to moja no kuzynka.
Dziewczyna jakoś krzywo się spojrzała ale chyba załapała iluzję.
- Ilonka, miło mi.
- A ty nie miałeś mieć treningu? - odparła Tośka.
- Dziś mamy wolne. Przyjechała młoda i wiesz. Gość w dom.. ej maleńka, nie gniewaj się.
Nie miałem esów.. Chodź. Zapraszam na lody.
- To ja się zwijam Tośka. Skrobnij esa jak będziesz na chacie - powiedziała Miłka.

                                 ***
Po 20 minutach siedzieli w knajpce. Tośka nadal miała górę lodową na serducho, ale kiedy Piotrek zaczął ją całować. Po prostu wymiękła.
- Kocham Cię.
- A ja Ciebie - odparł. - ale muszę się zbierać. Wiesz, Ilona no sama rozumiesz.
- Pewnie. Pa. - pocałowała go w policzek i została znowu sama.

                                 ***
- No i co, mówiłam, że będzie wszystko ok?
- Mówiłaś, mówiłaś, Miłka. Dzięki, to dzięki tobie ta galeria, wiesz.
- No dobra kochana, ja kończę, papatki.
- Pa.
  Tośka była szczęśliwa, że spotkała Piotrka. Jej serducho biło mocniej. Przez następny tydzień wszystko wróciło do normy. Spotykali się codziennie. Całowali, gadali i tak w kółko.
Słodka idylla minęła, gdy zaczął się sezon. Piotrek w ogólnie nie miał czasu.
Ale to było dziwne, bo Tośka widywała jego kumpli z drużyny..
Pewnego razu zatrzymała Maćka.
- A to nie na treningu? - zagadała.
- E, no wiesz od miesiąca trener jest chory i nie mamy ich.
- A rozumiem, dzięki.
- No siemanko.
Rozkleiło się. Więc co robi Piotrek, skoro nie ma treningu? Kim jest na prawdę Ilona?
Zadzwoniła po Miłkę. Chciała to najpierw sprawdzić, zanim zaczęła oskarżać.
- Tośka, spokojnie. Mam plan, może najpierw sprawdźmy kim jest Ilona?
Szukały jej pół godziny.. nie ma.
- Jeju, ale my głupie.. przecież Piter musi ją mieć w znajomych.
No i miał.
- Ilona Kowal? Tak to ta.. jeju ale słodkie zdjęcie. Lansiara.. czekaj komentarze..
Popatrz - wskazała na komentarz od Piotrka:
'Moja słodka dupeczka. Kocham Cię kotku.'
- Może tak się zwraca.. - ucięła Tośka.
- Do kuzynki? Zlituj się dziewczyno. Kłamał.. z treningami, z Ilonką. Ilonka to jego dziewczyna.. Ciebie od dawna zbywał na dalszy tor, nie czujesz tego?
Nie czuła, czuła tylko żal, smutek na przemian.
- Mała, nie płacz.
Następne 3 dni leżała w łóżku. Nie miała siły iść do szkoły. Piotrek chyba się zmartwił, bo 4 dnia zjawił się pod jej domem.
Szybko otarła łzy. Chce pobajerować? Nie ze mną te numery! Otarła oczy i zaprosiła gościa.
- Cześć - cmoknął ją w policzek.
- Hej.. jestem chora.
- Widzę maleńka. Przyniosłem parę filmów. Zrobię Ci herbaty a Ty leż.
- Ej, Piotrek mogę Twojego fona? Chcę przesłać sobie parę piosenek.
- Pewnie. Łap.
Haha - zaśmiała się w duszy. Piotrek nie był jakiś no wiedział, że Tośka nigdy go nie śledzi.. ale był głupi.
Otworzyła wiadomości.. wszędzie 'Ilonka kotek'
Masakra, poczytała i natchnęła się na wiadomość:
'Kim była ta szara gęś w galerii?'
'To moja była, wiesz... Tośka. Ładna, ale nudna. Hehe. Kotku. :*:*:*'
Miała dosyć tego słodkiego pozera, gdy tylko wrócił z herbatą..
- Wypieprzaj. - darła się.
- Tośka, skarbie co Cię opętało? Kocham Cię.
- Ty nie wiesz, czym jest miłość. Wypieprzaj z mojego życia raz na zawsze.
- Kochanie, bredzisz.. daj czoło. Jesteś chora czy okres?
Miała dosyć tego fałszywego dupka.
- Wypieprzaj.
- Wpadnę jutro - i już go nie było.
Ona? Rozkleiła się i ryczała w poduszkę. Podły dupek.

                                    ***
Nie dawał jednak za wygraną. Nagle coś się w nim zmieniło pisał codziennie, słodkie esy na dobranoc.
Olewała wszystko. Miała wsparcie Nikodema i Miłki. Przychodzili codziennie.
Pewnego dnia Miłka wpadła z niusem.
- Wiesz czemu wziął się za siebie? Wszysstkooo już wiem!!!
- No to opowiadaj.
- Ilonka chodzi do szkoły z moim kolegą.. Marcinem. Okazuję się, że zerwali z Piterem, bo ją też bajerował i wiesz mydlił mydlił, aż się dziewczyna znudziła  a teraz błaga Cię o przebaczenie.
- Ehe, tylko ten ciołek nie wie, że ja się dowiedziałam.. myśli, że mi odbiło. Poczytaj esy.
- Nie dzięki, bym się śmiała.. wiesz jak on mnie zawsze bawił, szczegolnie wtedy gdy kupił Ci zamiast podpasek tampony.
Roześmiały się obie. Nagle dzwonek do drzwi. Otworzę.
- Piotrek co Ty tu robisz?
- Przejdziemy się? Chcę porozmawiać. Brakuję mi Ciebie i wiesz..
Uległa, poszła z nim na ten spacer.. chciała usłyszec jego wersje.
Próbował chwycić ją za rękę, ale za każdym razem odpychała ją. Była słaba, to jego wina.
- Może usiądziemy? pamiętasz? To tu pierwszy raz..
- Skończ, mów co chcesz, spiszę się.
- Spieszysz? Myślałem, że tęskniłaś..
- Bo tęskniłam, wypłakałam przez Ciebie tyle nocy... a ty w najlepsze zabawiałeś się z Ilonką.
- Zrozum to moja kuzynka, musiałem. Tłumaczyłem Ci.
- Wiesz co, odejdź. Ty podły kłamco, nie chcę z Tobą rozmawiać.
Chwycił ją za rękę.
- Ale nalegam, Tośka. Kocham Cię i wiesz jak jest mi ciężko.. treningi.
- Wiesz co, treningi? Od miesiąca Twój trener jest chory a Ty chodziłeś z Ilonką, która wcale nie jest Twoją kuzynką, mam dowody.. a teraz żegnaj dupku.
Pewnym krokiem ruszyła do domu. Rozkleiła się dopiero w progu..
że zawsze mnie to spotyka. Pozbierała się po tygodniu, Miłka jej pomagała dzielnie.

                                              ***
Jak to bywa w miłości, raz pod wozem raz na wozie... aktualnie w przypadku Tośki jak na razie było pod wozem. Myślała, że już ma spokój, wzięła się za siebie.. ale nie.
Piter nie dawał spokoju, pisał, błagał, listy.. próbował wszystkimi sposobami. Wszystko olewała.. była twarda, nie chciała się złamać, chociaż tęskniła za nim. Bywa, my dziewczyny lgniemy do podłych dupków- myślała.
Dostała długi list.. z tęsknoty otworzyła go.
'Cześć Tośka. Wszystkie listy wyrzucasz, wiem to.. bo śledzę tak jakby Twoje ruchy. Oczywiście nie prywatne. Spokojnie. Mam nadzieję, że to czytasz. Zacznę od tego, że Kocham Cię.. wiem, że nie jesteś w stanie mi wybaczyć tej zdrady. To był taki kryzys w naszym związku. Ilona sprowadziła mnie na złą drogę.. nie chciałem tego zrobić, przysięgam. Tośka, pamiętasz nasze spacery? Jak pisałem esy jak Cię kocham? Nie kłamałem, nadal tak jest. Kocham Cię w cholerę i wiem, ze jesteś tą jedyną. Potrzeba Ci czasu.. wiem, ja to rozumiem i ja Ci ten czas dam, spróbujmy jeszcze raz. - Piotrek'
Położyła się na łóżku. Nienawidzę Cię- myślała.
Po chwili czuła te wspólne chwile. Czuła miłość. Do niedawna była sama.. z Piotrkiem.. czy warto zaprzepaścić taki związek? To było przeznaczenie, kiedy się spotkali.
Jak to jest, kochamy tych których nienawidzimy? - napisała na kartce.. wtedy postanowiła napisać list. Wszystko co czuję. Wiedziała, że Miłka ją za to udusi w przenośni ale zdała się na swoje serce.
'Czytałam, Piotrek. To co zrobiłeś.. nie umiem Ci tego jeszcze wybaczyć, ale kocham Cię. To nie wszystko. Nienawidzę Cię także. Sprawiłeś, że cierpiałam. Cierpiałam rano i wieczorem i w południe. Nie mogłam jeść, nie mogłam spać. Nasz związek mnie wykończył. Teraz wiem, że czujesz się tak jak ja, cierpisz, bo wiesz co zrobiłeś i wiesz co? Cieszę się, poczuj się tak jak ja czułam się w tamtym czasie. Nie umiem Ci jeszcze tego wybaczyć, daj mi czas. Spotkajmy się. Za 2 tygodnie. Kino.'

Nie odpisał nic, chyba nie był w stanie. Nic dziwnego.
2 tygodnie później zjawił się.
- Hej.
- Hej.
Stali w milczeniu.
- Mam coś dla Ciebie.
- Nie trzeba, na prawdę.
Wyjął bransoletkę. Była cudowna.
- Sam zrobiłem, nawet jeżeli nie widzisz szans dla naszego związku, zachowaj to, chcę żebyś miała ją zawsze.
- Dziękuję.
- Przejdziemy się?
- Dobrze.
Dziwnie się czuła, idąc z prawie 'byłym' chłopakiem. Wyszli na dwór, nie mieli ochoty na seans. Chcieli iść, w milczeniu, lecz razem.
                                                  ***
- Jak się czujesz?
- Dobrze.
Szli dalej.
- Nie jest Ci zimno?
- Nie.
- Tośka, a czy widzisz szansę na odbudowę tego związku?
- Nie wiem, potrzebuję.
- Czasu, rozumiem.
- Tak, czasu. - powiedziała.
- Tosia?
- Tak?
- Kocham Cię. - chciał ją przytulić, złapać za rękę.. cokolwiek.
- To miło.. na prawdę.
- Czemu nie dasz się przytulić? Jak przyjaciele?
- Nie chcę się zakochać bez opamiętania,  nie chce czuć tego bólu, chce Ci zaufać.
- Rozumiem.
Dalszą trasę szli w milczeniu.
- Jest już chłodno, masz bluzę. - włożył na nią bluzę.
- Dziękuję to miły gest - uśmiechnęła się.. tak prawdziwie i szczerze.
- Odprowadzę Cię do domu.
- Dziękuję.
Szli, szli..
- No to jesteśmy, widzimy się jutro?
- Piotrek, wymagasz zbyt wiele.. możemy za 2 dni? Chce to przemyśleć, dać nam czas.
- Dobrze to kolorowych.. i poszedł.
Zamknęła drzwi i jak miała w zwyczaju napisała do Miłki.
Czatowały do północy. Wariatki.

Następnego ranka wstała połamana całkowicie i wyczerpana.
Niedziela - cieszyła się.
Wzięła telefon do dłoni, przypomniały jej się chwile kiedy Piotrek nie pisał nic.. kompletnie. Dziś? Dostała miłego esa.
'Mam nadzieję, że wstałaś. Już za Tobą tęsknię.'
Uśmiechnęła się. Wiedziała, że Piotrek stara się i sama chciała dać temu związkowi jeszcze jedną szansę.
- Toooooooooooooooośka, obiad!
- Już idęęęęęęęęęęęęęęe mamo.
- No ileż będziesz szła?
- No już, dopiero wstałam.
- Zlituj się dziecko, jest po 14.
- Dobra idę.
Mamy tak mają... - myślała, ale kochała swoją matkę, najmocniej na świecie.
Tęskniła już za Piotrkiem, dni jej się dłużyły. Na ręku miała bransoletkę.
Kocham go - myślała. Kocham go - powtarzała.
We wtorek był pod jej domem punktualnie.
- Hej. To co spacer, kawiarnia, kino?
- Zdecydowanie kino. - uśmiechnęła się.
Pierwszy raz od rozstania postanowiła pokazać chłopakowi, że nie jest obojętna i też jej zależy.
- Co chcesz obejrzeć, może bejbi blues? Podobno świetny film?
- Tak, chętnie. Ku jej zaskoczeniu Piotrek nie chciał oglądać kolejnej części piły..
Romantyczny film - pomyślała. Czy celowo go wybrał?
Chyba tak.
Podczas seansu pierwszy raz wtuliła się w chłopaka i powiedziała:
- Kocham Cię.
- A ja Ciebie - nawet nie wiesz jak długo czekałem na Te słowa.
Po seansie poszli do parku..
- Zamknij oczy, mam dla Ciebie niespodziankę.
                                                   ***
Prezent czekał na nią w lasku.
Szła z zamkniętymi oczami, trzymając za rękę swojego chłopaka.
- Możesz otworzyć oczka.
Otworzyła. Zaniemówiła, to co zobaczyło było.. hm? Cudowne.
- Piotrek, to jest piękne.. - łza poleciała po jej policzku.
Przygotował dla nich  piknik na polanie leśnej. To było wyjątkowe.
- Piotrek, to jest piękne.. - łza poleciała po jej policzku.
Przygotował dla nich piknik na polanie.
To było wyjątkowe i piękne.
- Czy teraz mi wybaczysz? - uklęknął przed nią.
- Tak, teraz jestem pewna, że Cię kocham.
Zaczęli się całować, cudny widok.
Zakochani, są wspaniali. Nic więcej nie mówili, tylko siedzieli i całowali się.. żyli chwilą. 

niedziela, 23 grudnia 2012

Wkręcona.

Tutaj namotałam, także sorcia :-)))

Październik. Ludzie mówią, że to piękny miesiąc. Jesień. To wtedy miłość niby rozkwita.

***
Miała 14 lat, na imię jej- Róża. Nie miała polskiej urody.
Jej ojciec był Hiszpanem. Kochała lato, niestety szybko minęło.. wraz z latem przeprowadzka do nowego miejsca, nowa szkoła.

***
Była ładna, każdy tak mówił. Gdy przyszła do nowego elo, laski mało nie zzielaniały z zazdrości. Róża była bogata, otaczała się majątkiem. Jej ojciec był zaprzyjaźniony z trenerem klubu hiszpańskiego-FC Barcelony.
Szybko zwrócił na nią uwagę Jasiek- miły, ładny chłopiec z równoległej klasy. Zakochał się w niej..

***
Minęły 2 tygodnie. Róża zyskała przyjaciół i sympatię Jaśka.
Chodzili ze sobą wszędzie.. za ręce. Słodka z nich parka.
Jedna dziewczyna nie mogła tego znieść- Mirka- była Jaśka.
Rozpuszczała podłe ploty, gadała głupoty.. zniszczyła ich związek.
Róża przepłakała 3 noce... nie mogła się pozbierać. Jasiek miał dość. Zerwał. Zaczęła sięgać po leki.. nic nie poprawiało jej humoru..

***
Z grzecznej dziewczyny zrobił się mały diabeł.
Rodzice nic nie dostrzegali. Zajęci byli forsą.
Róża zaczęła pić, ćpać. Pasowało jej życie galerianki, które potajemnie prowadziła.
***
Pewnego dnia, jej przyjaciółka zobaczyła ją, trzymającą żyletkę w dłoni.
-Chciałaś się zabić? Idiotko.
-Zostałam sama.-powiedziała.

***
Dni mijały. Pewnego dnia do drzwi Laury zapukał.. Jasiek.
-Kochanie. -zaczął ją całować.-Przepraszam.
-Janek? Co ty tu robisz?
Poczuła szczęście. Poczuła się potrzebna.

Wszystko okazało się bardziej skomplikowane, po 2 tygodniach Róża zaszła w ciąże..
-Nie kochaliśmy się? Zdradziłaś mnie, ty szmato?- ryknął na nią Janek- i po prostu wyszedł.
Została znowu sama, podcięła sobie żyłę.
W porę do pokoju wbiegła sprzątaczka. Zadzwoniła po pogotowie.
Róże udało się ocalić. Rodzice nagle sobie o niej przypomnieli.
Wpadli tylko na 5 minut, ucałowali jej czółko, kupili nowe buty i pognali do obowiązków.
Wtedy rozkapryszona dziewczyna poczuła samotność. Otaczała ją kasa i tylko to. Na nikogo nie mogła liczyć.
Wyskrobała esa do przyjaciółki.
-Jestem w szpitalu, wpadniesz?
Doczekała się odpowiedzi:
-Nie mogę, z Mikołajem oglądamy film. Całuję.
Rozpłakała się.
Wtedy jej telefon zawibrował.
Janek? Ucieszyła się.
'Nie mogę tak żyć, kochanie. Kocham Cię, wybacz.. że nie jestem przy tobie.. ta ciąża. Damy radę'
Jedna dobra wiadomość- pomyślała...
ale ciąża, dziecko, pieluszki- ta myśl nie dała jej spokoju przez cały pobyt w szpitalu.

***
Wyszła z szpitala tuż przed Świętami. Testy na ciąże zawiodły. Nie była w niej ani dnia, głupie testy nasporzyły jej tylko problemów.
Janek ostatnio nie pisał. Ale czuła, że jej wybaczył.
Zawiodła się gdy pod szkołą ostatniego dnia zobaczyła Janka z Mileną.. rozpłakała się i wybiegła.. nie była w stanie. Liczyła, że ktoś pobiegnie za nią, ale nikt.. nawet jedna osoba. Żałowała tej przeprowadzki, wszystkiego jej się odechciało, życia.

Telefon wibrował.
Mama dzwoni... teraz.. fajnie.
Zignorowała. Poszlajała się po galeriach minut 5, nie miała ochoty wracać do dawnego życia. Zwlokła się na chatę.
Usnęła na dywanie, była przemęczona i wycieńczona.

***
Następne dni mijały szybko. Sylwester, Nowy Rok.. właśnie..
Miał być dla niej lepszy... był coraz gorszy.
Załamywała ręce. Właczyła kompa, weszła na czat i zaczęła pisać z ludźmi, szukała pocieszenia w necie.
Szybko poznała gościa o nicku "warybonary26363" Niejaki Mateusz. Boski Mateusz, wysłał jej zdjęcie. Ona też mu się spodobała. Typowy skejt.
Czatowali całe noce, mimo, że fizyka leżała odłogiem..
***
Pewnego dnia Mateusz złożył jej propozycje.
-Spotykajmy się-napisał na czacie.
-Gdzie?-była gotowa się zgodzić-ufała mu.
-U mnie. Jabłonowa 10. Bądź.
-Zgodziła się.

***
2 dni później spotkali się. Dom był porośnięty drzewami, stary bardzo, stara chata.. bała się, nogi się pod nią uginały.
Wyszedł Mateusz... zaprowadził ją do środka.
Zaczęli się całować i pieścić...
-Kocham Cię, Kocham Cię mała..
-A ja Ciebie.-jękła.
***
Tak zaczęła się ta historia... skończyła gorzej..
3 dnia, kiedy się spotkali.. Mateusz zabił ją.
Był psychicznym wariatem.. na pogrzeb przyszła jedna osoba- Janek- który kochał ją zawsze, a miłość z tą laską spod szkoły udawał.

Miłość, nienawiść, spokój.

Następne opowiadanie, które jest takie sobie.. no ale macie.
Oczywiście nie jest o mnie, mimo, iż zastosowałam narrację pierwszoosobową. :*

Maj. Wszystko budzi się do życia. Natura rozkwita, wokół wszystko pachnie kwiatami. Małe dzieci słodko ganiają po ogródkach.. a ja?
Idę właśnie alejką. Wokół wszystko pachnie. Na ławkach zakochane parki kleją się do siebie. Słodko to wygląda. Aż mnie mdli. Jestem ubrana w ciepły sweter, wdycham powietrze i rozmyślam.. o tych chwilach kiedy.. zresztą nie ważne. Najlepiej zapomnieć. Łza kręci mi się w oku, kiedy przypominam sobie wspólne chwilę.. z Nim. Byliśmy idealną parą, kochaliśmy się nad życie i nikt by nie przypuszczał, że ta historia tak się skończy. To moja historia o miłości.
***
O 12 byłam już w domu. Zwolnili mnie z ostatnich lekcji. Niedługo się przeprowadzamy, dlatego w naszym domu jest pełno pudeł. Szkoda mi rozstawać się z tym miejscem. Kochałam spacerować po tych wszystkich alejkach. W jesieni to zakątki Warszawy wyglądają cudnie, uliczki obsypane liśćmi. Cudo.
***
Tego dnia pakowałam ostatnie pudełko, gdy mama wręczyła mi kopertę.
- Od Filipa, skarbie..
- Dziękuję.
Nie otwierałam listu, wiedziałam co będzie w środku.
Otworzyłam go dopiero gdy opuszczaliśmy dom.
"Kochanie, nie wyjeżdżaj.. odbudujmy to. Jutro, o 13. Wilanów."
I zatrzymałam ojca, wyjeżdżaliśmy ze względu na mnie.. ale chciałam jeszcze zostać, chwilkę.
Wróciliśmy. Mama mocno mnie tuliła, tej nocy nie mogłam zasnąć. Nie byłam w pełni gotowa na spotkanie z Filipem.. nie miałam na to siły. Dostałam od niego mnóstwo esemesów, jak mnie kocha, tęskni, potrzebuję, pragnie. W głowie miałam natłok myśli. Poczułam wspomnienia.. nasza miłość? Była szalona cóż.
Mam na imię Ola, mam 15 lat i wszyscy porównują mnie to Jenny z MTV. Usypiam. Dobranoc.
***
Następnego dnia, spotkaliśmy się. Wilanów.. to tu pierwszy raz pocałowałeś mnie.
- Cześć- przybliżyłeś się do mnie, ale odepchnęłam Cię.
Nie chciałam wyjść na łatwą. Byłam oschła i twarda.
- O czym chciałeś porozmawiać?
- O nas...- głos mu się załamywał.
- Nas? Nas już dawno nie ma Filip.. w jakim ty świecie żyjesz.
I wtedy mnie pocałował, tak, że zabrakło mi tchu.
Poczułam się znowu.. taka szczęśliwa. Wybaczyłam całe zło, które mi wyrządził.. góra lodowa na mym serduchu stopniała.
Szczęście nie trwało jednak długo, bo tydzień później Filip.. zapominał o naszych spotkaniach, nie odpisywał na esemesy..
Czułam, że coś jest nie tak.
Złościłam się na niego, bardzo... Martwiłam- w sumie też.
Nie znosiłam kiedy nie odpisywał, a nie chciałam bombardować do esemesami. Po kilku dniach mój książę raczył zadzwonić.
-Cze laleczka.- zagadał.
-Hej..-odparłam bez uczucia.
-Gniewasz się? Nie mogłem odpisywać. Miałem treningi z piłki. Otworzyli orlik, chłopaki nalegali.
-Mogłeś chociażby odpisać..
-Spotkajmy się jutro. Mam niespodziankę.
Następnego ranka Filip stał pod moim domem, nie wiedziałam jaka to niespodzianka, ale gdy doszliśmy.. byłam.. zachwycona.
Mój miś zrobił wielkie serce z balonów.
-Tak Cię kocham.
Wtedy złość szybko mi przeszła. Nie umiałam się długo na niego gniewać.
Następne dni mijały coraz szybciej.. spotykaliśmy się codziennie.
Niestety w sobotę, gdy wracałam od Majki- mojej przyjaciółki.. widziałam Filipa, całował się z.. Kacprem? Nie to nie możliwe. Szybko uciekłam. To pewnie Aśka z 3b, wyglądają z Kacprem podobnie.. Calutki czas rozmyślałam o mnie i o Filipie.
Czy jest gejem? Nie, wtedy nie całował by mnie czule..
Jest bi? Nie wiem, nic nie miałam do tych ludzi, każdy ma własne zapotrzebowania, ale kiedy dotknęło to mnie.
Musiałam z nim jak najszybciej porozmawiać.
Miałam nadzieję, że to była ta dziewczyna nie Kacper...
Fakt faktem, zdradził mnie, drugi raz...
Zadzwoniłam do Martyny, wysłuchała mnie szybko przyjechała i razem przegadałyśmy.. wieczorem dostałam emaila.
"Gniewasz się? Kochanieee. Nie odpisujesz na sms, tęsknię"
Nie odpisałam. Wyłączyłam kompa i mocno wtuliłam się w Martynkę.
Następnego dnia w szkole chciałam z nim pogadać, ale nigdzie nie mogłam go dostrzec, coraz bardziej panikowałam. Nie chciałam go stracić. Ale miałam walczyć z facetem? (jeżeli to był rzeczywiście Kacper) na klaty? Nie miałam szans. Postanowiłam zapisać się na judo, musiałam wygrać serce Filipa!
Dojrzałam go na przerwie. Był na sali gimnastycznej. Nie myliłam się tuż obok niego stał Kacper.. w dosyć dziwnej pozycji.
Zemdliło mnie, aż tylu rzeczy nie wiem o swoim Filipie?
Pocałowali się, przy wszystkich.. właśnie straciłam chłopaka.
Wybiegłam z sali.. Filip mnie dostrzegł.
Złapał za rękę.
-to nie tak jak myślisz..
-nie ze mną te numery-rykłam tak głośno, że aż milion słit koleżanek z elo zbiegło się wokoło.- a wy to co? Na przedstawienie przyszłyście?
Wybiegłam, dopiero po drodze z policzka zaczęły kapać mi łzy.. łzy samotności.
Biegłam, biegłam jak najszybciej mogłam. Czułam, że mnie gonisz.. i tak było, prawda? Goniłeś mnie, z miłości.. z żalu? Litowałeś się nade mną, traktowałeś mnie jak własne dziecko, nie jak dziewczynę, którą kochasz. Mogłeś powiedzieć prawdę. Mogłeś, nie zrobiłeś tego. Usiadłam na pobliskiej łące.. po 30 minutach znalazłeś mnie, przytuliłeś. Byłeś ciepły. Nie chciałam uwalniać się z Twych objęć. Leżeliśmy tak wtuleni..
Odważyłam się zapytać..
-Kochasz Kacpra?
-Kocham Ciebie.
Miałam skwaszoną minę. Nic już nie mówiłam, tylko trwałam z nim.. w tej ciszy. Pocałował mnie tak delikatnie i odprowadził do domu.. całowaliśmy się bez tchu. Wtedy przyszedł do niego sms. Ujrzałam od kogo. Kacper. Przewróciłam tylko oczami. Byłam w stanie być tą drugą tak go kochałam, już wiedziałam nawet jak go zdobędę.
Udawałam, że wcale się nie gniewam. Wcale.
Poszliśmy na górę. Rozpaliłam lampy.. i wszystko było idealnie.
Obudziliśmy się rano, wtuleni pod moim kocem. Było rewelacyjnie.
Nadal wyjść nie mógł mi z głowy Kacper, ale już go załatwiłam.
***
Miesiąc później.
Kacper nadal przystawiał się do Filipa.
Gdy szłam korytarzem z Martyną, widzialam jak się całują.
Wiedziałam co mam robić.
-Filip, jak możesz? Będziemy mieli dziecko, wybieraj.
-Kochanie, to wspaniale.. ale...
i wtedy to "ale' zabolało mnie tak bardzo, że upadłam.
Złapała mnie Martyna. Krzyczałam, darłam się.
Wybrał mnie, ale nie na długo.. bo potajemnie spotykał się z Kacprem. Myślałam, że dzieciak wszystko zmieni... 
Miałam biologię. Wtedy dostałam esa.
"Filip Cię nie kocha, daj mu spokój-Kacper"
Miałam ochotę płakać. Nie zrobiłam tego. Chciałam być silna, dla siebie, Filipa i dziecka.
2 miesiące potem okazało się, że to dziewczynka.
Lekarz brał mnie tym wałeczkiem. USG. Filip był przy mnie, jego mordka cieszyła się.. po policzkach spłynęły łzy.
-Cioto, nie płacz. To ja urodzę. Nie Ty.
-Przepraszam, wyrządziłem Ci taką krzywdę.
-Dziecko nas zespoli-tak myślała.
***
Rok później.
Basia (bo tak nazwali małą córcie rodzice) była już zdrowa, żyła i rozweselała wszystkich uśmiechem.
Rodzice nie byli zadowoleni. Cóż. Bywa. Kochałam tą małą, bardzo. Filip też..
Byłam starsza, musieliśmy porozmawiać.
-Nasza córka, nie może się dowiedzieć, że ojciec..
-Tak, wiem. Wyjeżdżam najdroższa, przykro mi.
-Nie-w jej oczach pojawiły się łzy. -Filip zostań.
Został tylko rok, wyjechał do Stanów jak się okazało z Kacprem.
Wiadomo już kogo wybrał. Ja? Pokochałam małą Basię, starałam się wychować ją jak najlepiej.
***
Mijały sekundy, minuty, dnie, miesiące.
Filip nie dawał żadnego znaku życia.
Gdy byłam już totalnie załamana, przyjechał.
Rok minął... Rzuciłam mu się na szyję, mimo, że byłam zła.
Powiedział tylko tyle, albo aż tyle:
-Doceniłem, gdy straciłem. Nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie i Basi... żałuje tego co zrobiłem. Wybaczysz mi?- z ręki wyjął pierścionek.
-Tak, Kocham Cię.
Razem żyliśmy spokojnie, wychowywaliśmy Baśkę.
Basia z początku nie lubiła ojca, świadczył o tym sam fakt, gdy za każdym razem ją przewijał, sikała na jego twarz. Kumiczna mała nasza perełka.
**
Dziś? Minął już rok.
Kacper nie wchodzi nam w drogę, znalazł swoją połówkę.
Filip się zmienił, a nasze problemy zbudowały nasz związek.
Jest teraz silny.
Basia jest już spora, polubiła tatę, tylko czasami rzyga na niego kaszką! :-)))

Szczęściu trzeba pomóc.



PROLOG.
Było lato, wakacje. Wszyscy z okolicy wyjechali nad morze, na Mazury, w góry... za granicę. Tylko- Karina - bo tak miała na imię główna bohaterka tego opowiadania została w domu.
Pierwszy miesiąc- lipiec leciał jej wolno, krążyła po uliczkach, zwiedzała sklepy. Mieszkała pod Warszawą w małej miejscowości. Nie liczyła na cud, chociaż te wakacje miały być cudowne. Miała wyjechać z przyjaciółmi do Nowego Jorku, to było jej marzenie. Cały rok się starała, zbierała pieniądze na wyjazd, ponieważ w jej domu nie przelewało się. Niestety na początku wakacji dowiedziała się, że jej młodsza siostra jej ciężko chora i potrzebuję pieniędzy na leczenie. Oddała wszystko.
W połowie lipca mała Kaja zmarła. Nowotwór nie dał jej żyć. Rodzice dziewczyny zaczęli się kłócić z tego powodu, Karina przeżywała dramat. Nie mogła się z tym pogodzić. Nie liczyła na poprawę.. jednak los się do niej uśmiechnął...

***
Sierpień. Wtedy Karina przeprowadziła się do ciotki, zamieszkała w Gdańsku. To prezent od rodziców, na jej 16 urodziny, które obchodziła 30 lipca. Pierwsze bez małej Kai.
Zwiedzała okolicę. Poczuła się jakoś lepiej. Czuła, że jej siostrzyczka strzeże ją przed złem całego świata, starała się być silna dla siostry. Gdańsk bardzo jej się spodobał. Ciocia była dla niej miła, a córka ciotki - Werka- podła, ale to chyba z zazdrości o matkę. Karina nie wiedziała, spacerowała mostem, wdychając świeże powietrze.

***
Usiadła na plaży i podziwiała zachód słońca, gdy w pobliżu usłyszała piękną melodię. Spojrzała za siebie. Niedaleko siedział chłopak. Cudny chłopak z gitarą w ręku. Zapatrzyła się w niego, nie odrywała wzroku.. chłopak podszedł do niej i zagadał.
- Siemaneczko, nie widziałem tu tak pięknej dziewczyny jeszcze, co Cię sprowadza na tą plażę?
- Twoja melodia - uśmiechnęła się.- Pięknie grasz. Jak nazywa się ta piosenka?
- Moja piosenka o miłości. Chcesz posłuchać całości?
- Pewnie- rozpromieniła się Karina.
Grał, grał, grał.. cudnie.. po chwili zaczął śpiewać. Dziewczyna czuła motylki w brzuchu..
- Rewelacja- westchnęła.
- Dziękuję, miło mi to słyszeć od tak uroczej dziewczyny jak Ty.
Bartek, miło mi.. a ty księżniczko?
-Oj jaka tam księżniczka.. -zarumieniła się- Karina. Mi też miło.
Usiedli na piaszczystej plaży i rozmawiali, czas leciał szybko.. musiała się zwijać. Wymienili się numerami telefonów i Karina pognała do domu.
-Już jestem ciociu-krzyknęła w progu.
-Dobrze, siadaj do stołu.
Usiadła. Rosół, zapachniało nim w całej kuchni. Zjadła z apetytem.
-A gdzie Wera?
-U koleżanki, na razie tam mieszka tak jakby, jest obrażona na świat, zbuntowana. Potrzebuję czasu..
-Ale to nie moja wina?
-Ależ pewnie, że nie.- przytuliła ją ciocia.- Dzwonili rodzice, oddzwoń do nich.
-Dobrze- i pomknęła na górę.
Opowiedziała mamie wszystko. Po głosie czuła, że coś jest nie tak..
-Mamo wszystko w porządku?-zapytała.
-Tak, trochę tęsknię za Tobą.. muszę kończyć. Trzymaj się.
-Pa! Całuję.
I to był koniec.
Położyła się na łóżku i rozmyślała, o Bartku. O jego oczach, o jego ustach. Czuła, że się chyba zakochała. Nawet nie wiedziała, ile ma lat.. ale czuła to. Motylki latały jej w brzuchu. Była szczęśliwa.
Przymknęła oczy na chwilę i w ten sposób zasnęła.
Zbudziły ją dopiero wibracje telefonu.
Sms od Bartka.
Spotkamy się na plaży? Zapraszam na spacer :-)'
Była uradowana, odpisała po 15 minutach, żeby nie było, że czekała na wiadomość od niego.
"OK" wyskrobała i zaczęła przegląd szafy.
-To za obciachowe, przy małe, brudne, przezroczyste.. postanowiła założyć dżinsy i zwykłą bluzkę. Po 30 minutach była gotowa.
Pożegnała ciotkę i pobiegła na plażę, umalowała usta błyszczykiem, kiedy zobaczyła Jego.
-No co tak stoisz? Chodźmy, zachód słońca nie będzie trwał wiecznie.-pocałował ją w policzek.
Nagle dziewczyna uświadomiła sobie, że to wszystko dzieję się za szybko.. nie była jeszcze gotowa na związek.
- Coś nie tak? - zapytał Bartek.
- Wszystko w porządku, po prostu chyba muszę już iść.
Mama jest chora i wiesz..
- Dobrze, mam nadzieję, że Cię nie wystraszyłem.
Karina czuła żal, że okłamała Bartka, ale innego wyjścia nie widziała.. może powinnam dać się pocałować? Przecież tego chciałam- myślała.
***
Bartek pisał esemesy codziennie. Kłamała, że jest chora.. nie była gotowa.. dlatego plątała. Jak mawiają kłamstwo zawsze wyjdzie na jaw.
Pewnego ranka Karina kupowała jabłka na targu, tam spotkała Bartka.
- A księżniczka to podobno chora?
- No tak, ciotka mnie wysłała po jabłka.
- A nie mama? :->
- Tzn mama, myli mi się już przez tą chorobę. Daj spokój.
- Zaczekaj- złapał ją za rękę. - Powiedz jak to jest. Wystraszyłaś się tego pocałunku? Za szybko? Zakochałem się w Tobie od pierwszego wejrzenia, może głupio to brzmi, ale w tej sukience, kiedy pierwszy raz Cię zobaczyłem.. wyglądałaś jak nimfa. Moja matka nie żyję, ojciec się mną nie interesuję. Przysyła kasę. Marzyłem o spotkaniu kogoś takiego jak Ty..-urwał.
- A ja kogoś takiego jak Ty.- pocałowali się.
Karina postanowiła powiedzieć mu co przeżyła.
Czuła się wspaniale u boku Bartka. Codziennie spacerowali brzegiem plaży, całowali się i spotykali.

***
Wakacje się kończyły. Warszawa-Gdańsk to długa odległość. Związek Bartka i Kariny zostanie wystawiony na próbę? Czy młodzi ludzie podołają temu? Czy odległość rozdzieli ich, czy wzmocni ich uczucie?

***

30 sierpień. Cały dzień razem. Tulili się
- Kocham Cię.-powiedział Bartek.
-A ja Ciebie.
Schowali się pośród wydm i tam Karina przeżyła swój pierwszy raz.

***
Była już w domu. Tęskniła za rodzicami, mocno wtuliła się w ramiona swoich najbliższych.
- Tęskniłam. - i zatopiła się we włosach matki.
Była bardzo zmęczona. Zasnęła. Następnego dnia szkoła..
Porażka- myślała. Damy radę.
Przez najbliższy miesiąc trapiła ją tęsknota za Bartkiem. Rozmowy na skeypie nie oddawały tego co w realu. Nie skupiała się na nauce.. myślami błądziła po uliczkach Gdańska.
Matka widziała, że coś z nią nie tak, zagadała:
-Córuś, co się dzieję?
-Mamo? Nie nic..
-Powiedz..
Zaczęły rozmawiać..
-Karina, Bartek Cię kocha. Jak kocha to poczeka. Spotkacie się w ferie. To niedługo. Dacie radę.
Łatwo mówić, jej serducho coraz bardziej topniało.. z tęsknoty za Bartkiem, chłopak czuł to samo.
Jesień minęła wolno, grudzień wlókł się niemiłosiernie.
W Wigilię dostała pięknego maila z piosenką o nich.
Rozpłakała się czytając zawartość:
'Ty jesteś gwiazdą na niebie, jak gwiazdy tak ja kocham Ciebie. Ślę Ci buziaków tysiące i ręce gorące. Z tęsknoty umieram, do ferii się pozbieram! Całuję, kocham Ciebie - Bartek.'
Odpisała: 'A ja Ciebie kochanie, marzę o tobie siedząc na polanie. Pijąc rano herbatę, jedząc ciastko.. myślę o Tobie i kocham Ciebie. Jeszcze parę dni.'

***
Ferie. Nareszcie odpoczynek. Karina się cieszyła, jedzie do Bartka. Całe 2 tygodnie razem.
Dojechała.. poczuła wargi na swoich ustach.
-Jesteś kochanie.- przytulił ją mocno.
-Jestem misiu, nawet nie wiesz jak mocno tęskniłam.
Długo nie mogli się sobą nacieszyć, 3 dnia pobytu do Kariny zadzwonił ojciec.
-Tato, masz dziwny głos.. co się dzieję?
-Mam złe wieści.. musisz wracać, mama jest w szpitalu, wykryli raka.
-Tato.. nie, powiedz..-urwała.
- Pakuj się, za niedługo będę.
Bartek musiał zostać.
-Kocham Cię, wspieraj mnie-powiedziała, a łzy kapały jej po policzkach.
Otarł je.
-Będę przy Tobie.

O 14 byli w szpitalu. Mama Kariny była w śpiączce. Szanse na przeżycie? Zerowe. Ból się nasilał.
Karina wierzyła jednak w cud. Rozmawiała z mamą.
- Mamo. Kocham Cię. Nie odchodź ode mnie. Potrzebuję Cię.
Pamiętasz jak piekłyśmy sernik na Wigilie, jak wysmarowałaś mój nos dżemem? To było super. Chciałabym jeszcze. Słyszysz mamo?
Nie odpowiadała..
- Córciu, musisz się przespać, chodź- powiedział ojciec.
-Tato muszę zostać, jestem to winna mamie, wierzę, że się obudzi.

- Mamo, to znowu ja. Wiem, że mnie słyszysz. Kocham Cię, mamo. Obudź się.
Dobry Boże, spraw aby się obudziła. Trzymała matkę za dłoń.
W pewnym momencie mały palec matki drgnął.
Do oczu napłynęły łzy..
-Mamo, obudź się!!!
Nie usłyszała.. nagle przestała cokolwiek.. na ekranie proste kreski.
Umarła.

***
2 tygodnie później, przy stole..
- Myślę tato, że mama odeszła, bo chciała być blisko Kai.
- Ja też tak myślę.
- Tato, kocham Cię. Mama też. Strzeże nas, nie zadręczaj się.
Poszła na górę. Z Bartkiem nie miała kontaktu, chciała napisać do niego meila. Otworzyła skrzynkę. Czekał na nią niemiły list.
'Między nami koniec, aniołku. Nie odzywasz się, nic. Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko w porządku. Kocham Cię, żegnaj'
Niee.- myślała, to nie dzieję się na prawdę.
Jak najszybciej chciała się z nim skontaktować, ale nie był tego wart, nie był. Zostawił ją w tym momencie, kiedy najbardziej potrzebowała jego wsparcia. Miłość? Miłość łaskawa jest.. nie unosi się pychą, nie pamięta złego.. zaczęła się modlić. To jedyne co jej zostało.

***
Ojciec Kariny nie wytrzymywał psychicznie, dom przypominał mu zbyt wiele. Postanowili się wyprowadzić, do Gdańska. Zamieszkali z ciotką, była siostrą ojca Kariny.
Pakując się Karina znalazła list- od mamy.
'Córciu, wiem, że kiedyś znajdziesz ten list. O tym, że jestem chora wiedziałam od dawna, odkąd zmarła Kaja, nie chciałam żebyś wiedziała, ojcu nic nie mów.. Będę strzegła Cię. Bartek to dobry chłopak, znam go.. jeździłam na wakacje do Gdańska, to syn mojej najlepszej przyjaciółki- ona też zmarła jak pewnie wiesz.. musicie się teraz wspierać bez względu na wszystko, ja zawsze będę przy tobie, kocham Cię córuś. - Mama"
Łzy napełniły jej oczy. Nie była w stanie pakować się dalej. Zamknęła pokój i słuchała ciszy. Spakowała ładnie list i nosiła go przy sobie zawsze, razem z rodzinnym zdjęciem.

15 kwietnia, wyprowadzili się do Gdańska..
Minął prawie rok, Bartek nie dawał znaku życia.. to był koniec.
Jednak los chyba chciał inaczej.. W czerwcu się spotkali, na plaży..
- Karina to Ty?
-Bartek? - uśmiechnęła się, ale za chwilę uśmiech z szedł z jej twarzy.
- Przepraszam.. wiem, że...
- Tak...
Siedzieli w ciszy.. nic nie mówiąc. Tak było dobrze.
Karina jeszcze nie była w stanie na odbudowę ich związku.
- Dam Ci czas. Poczekam. Wiem, co się stało.
- Dziękuję.
Każdego dnia poznawali się od początku..
- Przyniosłem Ci...
- Tak?
- Przyniosłem Ci muszlę, przypomina mi Ciebie, w tej sukience.
- Dziękuję.
Tak kończyła się ich każda rozmowa.


2 miesiące później Karina zachorowała na gruźlicę.
Bartek? Wtedy właśnie poczuła, że go kocha.
- Kocham Cię- wyszeptała leżąc na łóżku.
- A ja Ciebie. Bądź silna, maleńka.
I była. Ze szpitala wyszła po 2 miesiącach.
Bartek zabrał ją na spacer..
- Kocham Cię- szeptał w jej włosy.
- Bartek - całowała jego policzki.
- Mam dla Ciebie piosenkę. Pisałem po naszym rozstaniu.
- Nie mogę, to już było..
- Wiem.. kocham Cię...
Wtedy dziewczynie nagle zakręciło się w głowie, z hukiem upadła w ramiona swojego chłopaka.
- Karina?!! Kochanie...

***
Obudziła się w szpitalu. Przy niej ciotka, ojciec..
- Gdzie Bartek?
- Poszedł po gitarę, chcę ci zaśpiewać waszą piosenkę o miłości.
Zasnęła.
Obudziły ją głosy pielęgniarek.
- Fajna mała, fajnego ma chłopaka widać, że się kochają. Szkoda, że przeżyję jeszcze góra tydzień.
- Dokładnie..
Zakręciło jej się w głowie.
Umieram- pomyślała, bolało ją wszystko.
Z dnia na dzień była coraz bliżej nieba.
- Bartek - kocham Cię. - to ostatnie słowa jakie wypowiedziała.
Odeszła.. zostawiła po sobie pukiel kręconych włosów i sukienkę w której schowała list do swojego chłopaka.
' Pamiętaj, że Cię kocham. Będę strzegła Cię zawsze. Jesteś moim misiem, który tulił mnie do snu. Teraz wiem, że jesteś najważniejszą osobą w moim życiu. Zaopiekuj się moim ojcem, będzie tego potrzebował. Kocham Cię - Karina'

Minęły 4 lata. Bartek jest dorosły. Jest sławnym piosenkarzem.
Wydał płytę i książkę - o miłości do Kariny. Ludzie go podziwiają, jego siłę. 'Karina byłaby ze mnie dumna' - myślał podpisując autograf.
Ojciec Kariny powoli zbiera się.. jest mu ciężko, ale ma wsparcie.